Forum Gryfońskie Strona Główna Gryfońskie
Gwardia Godryka Gryffindora
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pies, kot i pomarańczowy garbus

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yadire
Gryfonka Niepokorna



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bollywood... <3

PostWysłany: Sob 14:49, 31 Gru 2005    Temat postu: Pies, kot i pomarańczowy garbus

Kolejny ff. Mój. I co tu jeszcze pisać? No czytajcie. I już.
Aha. Tym razem jest to wieloodcinkowiec.
Y.


Prolog – Pierwsze spotkanie?
Zimne, deszczowe popołudnie. Ulice zlane deszczem nie ułatwiały życia ani zmotoryzowanym mieszkańcom Edynburga, ani tym, którzy poruszali się o własnych nogach.
Do tej drugiej grupy zaliczali się również Neville Longbottom i jego wierny towarzysz – sporych rozmiarów bernardyn. Pies robił wrażenie, jakby deszcz nie sprawiał mu żadnego problemu, a nawet cieszył się z niego.
Tego samego nie można było jednak powiedzieć o jego panu. Neville zgrzytał zębami z zimna i ze złości. Z zimna, gdyż był przemoczony do suchej nitki, a teraz jeszcze zerwał się przeraźliwy wiatr. Ze złości, bo każdy przejeżdżający samochód ochlapywał go wodą – powiedzmy sobie szczerze – niezbyt czystą. A to bynajmniej nie poprawiało mu już i tak złego nastroju.
Zapytacie pewnie, co było powodem rozdrażnienia naszego drogiego bohatera? Po prostu – kobieta. Otóż zabroniono mu korzystać z rodzinnych finansów do remontu zielarni. Zwykły sklep planował przerobić na mały ogród zielarski, jednak pieniądze ze sprzedaży nie wystarczały. Kiedy powiedział o tym w domu, nadmieniając przy okazji, że zamierza wykorzystać pieniądze po rodzicach, Cecylia Longbottom kategorycznie się temu sprzeciwiła. Neville byłby w stanie zrozumieć każdego, tylko nie ją, jego rodzoną babkę.
Na samo wspomnienie tej szanownej damy, pociągnął mocniej smycz, co z kolei nie zachwyciło psa. W odwecie pociągnął swego niepokornego pana w przeciwnym kierunku.
Trzeba wiedzieć, że bernardyny są zwierzętami bardzo silnymi. Warto również nadmienić, że Neville do osób masywnych nie należał. Nie powinno więc dziwić, że młody czarodziej wpadł na ulicę. Wprost pod koła pomarańczowego garbusa.
- O rzesz hipogryfy! – Garbus zatrzymał się gwałtownie. – Co ty człowieku, zabić się chcesz?! – Z samochodu wyskoczyło stworzenie w kolorowym szalu na głowie i żółto-zielonym płaszczu.
Neville zamrugał powiekami, porażony ilością barw, jaka nagle znalazła się w jego polu widzenia. Pies, którego ruszyły widocznie wyrzuty sumienia, podszedł do niego, zapewne żeby go pocieszyć. Jego szlachetne zamiary spełzły jednak na niczym, gdy dostrzegł na miejscu pasażera jednego z odwiecznych psich wrogów – wielkiego, rudego kocura, który z politowaniem przyglądał się scenie za szybą. A zmokniętemu bernardynowi okazał pogardę, odwracając się do niego puszystym ogonem.
Pies nie mógł puścić płazem takiej zniewagi! Nie przejmując się Nevillem, który nadal stał oślepiony rewią barw, natarł całym ciałem na przednie siedzenie, potrącając przy tym zjawisko z szalikiem. Zignorował też fakt, że postać ta straciła równowagę i groźnie się zachwiała. W tej chwili najważniejszy był ten wredny rudy wypłosz!
Wredny rudy wypłosz zareagował piskiem i błyskawicznie wyskoczył po grzbiecie psa na zewnątrz. Kiedy zauważył, że świat tonie w wodzie, umknął do bramy najbliższego budynku. Pies nadal przeszukiwał wnętrze pomarańczowego samochodu, nie zwracając uwagi na to, czym zajmował się jego właściciel.
Neville odzyskał władzę w rękach, kiedy kolorowa istota zachwiała się potrącona przez zwierzaka. Gdyby nie jego błyskawiczna reakcja, kobieta na pewno zaliczyłaby przykre spotkanie z asfaltem.
- Dzięki – niczym niezrażona uśmiechnęła się i szybko stanęła na własnych nogach. – To teraz jesteśmy kwita!
Neville musiał sprawiać wrażenie wyjątkowo zagubionego, bo po chwili dodała:
- Ja cię nie przejechałam, a ty mnie złapałeś… - Chciała wsiąść do auta, ale wielkie biało-brązowe cielsko stanowiło pewną przeszkodę. - Szalejące hipogryfy! Co to jest?!
Neville przełknął nerwowo ślinę i zebrawszy się w sobie, zdołał wyjąkać.
- Mimbluś.
Kobieta spojrzała na niego zaskoczona, po czym znów zerknęła na psa.
- Chyba mimblusisko.
Pies usłyszał swoje imię i odwrócił łeb. Patrzył wprost na kolorowe zjawisko, które mało co nie rozjechało jego pana. Warknął groźnie, kiedy sobie przypomniał, że parszywy wypłosz znajdował się w samochodzie tego… czegoś.
- Mimbluś, spokojnie. Ja ci nic nie… - Kobieta nie zdążyła dokończyć, bo Mimbluś wyczołgał się z samochodu, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.
Neville naprężył smycz - z progu piekarni zerkał ku nim wielki rudy kot. A Neville dobrze wiedział, jaki cięty jest Mimbluś na wszystkie kotowate.
Właścicielka garbusa rozglądała się dookoła, nawołując iście po kociemu. Rudzielec wystawił łeb na deszcz i miauknął. Zaraz schronił się z powrotem, bo Mimbluś odpowiedział głuchym warknięciem.
- To my już pójdziemy – powiedział cicho Neville, kiedy kobieta ruszyła w stronę kota. – Chodź, Mimbluś.
Pies rzucił tęskne spojrzenie wypłoszowi, ale ruszył za swoim panem. Kot go przecież nie nakarmi. Na myśl o jedzeniu majtnął wesoło ogonem, szczeknął optymistycznie i skocznym krokiem pobiegł w stronę domu, ciągnąc za sobą przemoczonego Neville’a.
Kiedy dotarli do zakrętu, mężczyzna jeszcze raz rzucił okiem na pomarańczowe auto. Właścicielka stała na chodniku, głaszcząc rude futro. Kot musiał być z tego zadowolony, nawet z tej odległości słyszał jego mruczenie. Nie zdążył nacieszyć się tym widokiem, bo pies pociągnął go wyjątkowo mocno. Być może działała tak na niego bliskość domu.
„Skąd ja ją znam?” – Taka właśnie myśl tłukła się po głowie Longbottoma, do czasu, kiedy pojawił się kolejny problem.
- Mimbel! Zapomnieliśmy o zakupach!
Na psie nie zrobiło to jednak wrażenia. Kiedy kilka dni temu odwiedzili supermarket, wymusił na właścicielu kupno zapasów psich chrupek na dwa tygodnie. Neville przystał na to, bo właśnie trafili na promocję. Teraz zmuszony był do odgrzania wczorajszej pizzy, kiedy jego pies mógł delektować się świeżymi krakersami o smaku kurzej wątróbki. Jak na psa, Mimbluś miał zadziwiająco „koci” gust.



Króciutkie, ale c.d.n. Serio!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Sob 18:02, 31 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iguanka.
Sadystyczna Jaszczurka



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie chcesz wiedzieć

PostWysłany: Sob 15:06, 31 Gru 2005    Temat postu:

Niach! Ładnie się zaczyna. Oczywiście, są w mojej głowie pewne domysły co do tożsamości "kolorowego zjawiska". I mam pewne nieodparte wrażenie, yadire, że lubisz Neville'a. Very Happy Zobaczymy, jak to rozkręcisz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlet_witch
Seryjna Syriuszka



Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 15:53, 31 Gru 2005    Temat postu:

Z ciekawością czytałam i z ciekawością przeczytam następną część, bo przepadam za Nevillem Wink. Czyżby jakiś mały romansik się szykował ,czy tylko mi się tak wydaje?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
Gryfonka Niepokorna



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bollywood... <3

PostWysłany: Nie 15:29, 01 Sty 2006    Temat postu:

Migawka pierwsza – Weasley’owie na horyzoncie!
Deszcz od tygodnia bębnił w szyby sprawiając, że ponura na co dzień dzielnica Edynburgu, w której mieściła się Niecodzienna Kawiarenko-Księgarenka, działała jeszcze bardziej przygnębiająco. Ludzie w pośpiechu umykali do swoich domów, nie obdarzając wystawy ani jednym spojrzeniem. A szkoda, bo może choć kilku z ich zauważyłoby zapierające dech w piersiach połączenie fioletu, zieleni i błękitu. Jeśli ktoś przyjrzałby się lepiej, dostrzegłby także kilka książek i filiżankę z materiału imitującego chińską porcelanę. Gdyby zaś skusił się i wszedł do środka, zostałby przywitany radosnym okrzykiem, ewentualnie piskiem.
Niestety, nikt nie zwrócił uwagi na okno wystawowe. Nikt też nie zajrzał do środka. Znudzona młoda właścicielka bawiła się dużymi czerwonymi kolczykami, nucąc pod nosem skoczną piosenkę i co jakiś czas zerkając na pomarańczowego garbusa zaparkowanego na ulicy. Kiedy doszła do miejsca, w którym powinna rozpocząć się trzecia zwrotka, została brutalnie sprowadzona do rzeczywistości przez zegarową kukułkę.
- Obiad kuku. Zjedz kuku obiad. Kuku.
Ptaszek schował się do swojego zegara, ponieważ dostrzegł szczotkowaty rudy ogon. Kot czaił się do skoku i już miał to uczynić, ale czyjeś ręce powstrzymały go w ostatniej chwili.
- Czaruś! Jak tak możesz? Niewinnego sikorojaskółeczkę… - Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą, czego kocur domyślił się po tonie głosu i grzechocie kolczyków. – Zaraz damy ci coś do jedzenia.
Szanowny kot Cezary, szczerze nieznoszący formy „Czaruś”, zareagował na tę kuszącą ofertę głośnym sprzeciwem i próbą wyrwania się. Próbą nieudaną. Z przerażeniem obserwował, jak dłoń o każdym paznokciu w innym kolorze sięga po kocią karmę. Jego strach powiększył się, gdy dłoń wyjęła kilka kocich chrupek z paczki i zbliżyła się, żeby wcisnąć mu je przemocą do pyszczka. Już zamachnął uzbrojoną w pazury łapą, kiedy dłoń wypuściła pokarm na blat, a zwierzak wylądował na podłodze.
- Dzień dobly, pani Lovegood! – Zawołały z radością dwa rudowłose stworzonka około trzeciego roku życia.
- Na razie jeszcze panna, ale kto wie, co będzie kiedyś? – Uśmiechnęła się Luna Lovegood, właścicielka Niecodziennej Kawiarenko-Ksiegarenki. – Sami przyszliście?
- Caluś! – Dzieci tak zainteresowały się kotem, że nie usłyszały pytania.
Maluchy znikły w pogoni za rudzielcem, a Luna dostrzegła stojące koło wejścia dwie osoby. Jedną była wysoka brunetka w zielonym płaszczu, a drugą - piegowaty rudzielec. Mimo, że dopiero co się pojawili, ich ubrania były suche, co w tej pogodzie byłoby nie lada wyczynem. Byłoby, gdyby nowo przybyłymi nie okazali się Hermiona i Ron Weasley’owie. W końcu czarodzieje znają nieco więcej sposobów przemieszczania się, niż zwykli mugole.
- Dzieci! Nie odchodźcie daleko! – Zawołała pani Weasley i spojrzała na męża. Ten pokiwał głową i ruszył za dziećmi.
Hermiona podeszła do kasy, bacznym spojrzeniem obrzucając wystawę. W jej wzroku można było wyczytać, że coś jej się nie podoba.
- Co, kolorki nie pasują, pani Weasley? – Spytała Luna, podążając za spojrzeniem klientki.
- Nie, nie… Dobre są. Co to ja? Aha! Proszę. – Hermiona wręczyła Lunie ozdobną czerwono złotą kopertę. - To zaproszenie na urodziny Ellen. Wiesz, jesteś jej matką chrzestną i dobrze by było, żebyś przyszła. I będzie sporo znajomych. Potterowie, Tonks z Maksem, Neville, bo to w końcu chrzestny…
Luna przestała słuchać paplaniny koleżanki, kiedy dostała kopertę. W środku znajdowała się kartka ze zdjęciem ponurej Ellen i podpisem „Cieszę się, że przyjdziesz!”. Uśmiechnęła się ironicznie na wspomnienie chrześnicy, o której da się powiedzieć wszystko, tylko nie to, że może się z czegoś ucieszyć.
Zauważyła, że Hermiona skończyła mówić i teraz patrzyła na nią wyczekująco.
- Coś mówiłaś?
- Pytałam, czy przyjdziesz – wyjaśniła Hermiona i zniecierpliwiona spojrzała na zegarek. – Musimy już iść! Gdzie oni są? RON!
Z głębi sklepu dał się słyszeć łomot, śmiech dzieci i przytłumiony głos.
- Idziemy, Hermi!
Rozległy się kroki i dzieci wyłoniły się z niewinnymi minami zza regału. Za nimi szedł Ron, a jego dłonie nosiły ślady kocich pazurów. Taki znak widniał też na lewym policzku pana Weasley’a.
Hermiona westchnęła ciężko – „Jak dziecko, no naprawdę jak dziecko!” – po czym podeszła do męża i machnęła różdżką. Krwawe szramy znikły w jedno machnięcie różdżki.
Chwilowy spokój przerwał pisk jednej z pociech.
- Mama! On mnie ciągnie za włosy! – Wrzeszczało stworzenie z rudymi warkoczykami.
- A ona mówi, ze jestem malchewka! – Zawtórował siostrze aniołek w rudych loczkach.
Luna oparła łokcie na blacie, głowę położyła na zaciśniętych dłoniach i obserwowała tę czułą, rodzinną scenę. Dzieci okładały się teraz piąstkami, piszcząc przy tym niemiłosiernie. Ojciec próbował je rozdzielić, ale kiedy córeczka przyłożyła mu prosto w nos, zaprzestał tych wysiłków.
- Charakter to mają po mamusi – mruknął trzymając się za nos.
Nawet Cezary wyłonił się ze swojej kryjówki, zwabiony niecodziennymi odgłosami. Dzieci zaprzestały na chwilę walki, zamierzając rzucić się na zwierzaka, co wykorzystała Hermiona. Chwyciła szybko obie pociechy, rozległ się trzask i cała trójka rozpłynęła się w powietrzu. Ron, nadal trzymający się za nos, pożegnał Lunę i również się teleportował.
- Czy ja wam powiedziałam, że nie mogę przyjść?

Mieszkanie Neville’a sprawiało przytulne wrażenie, przynajmniej w przedpokoju. Niezbyt długi, wyłożony drewnianą podłogą korytarz. Tuż obok drzwi wejściowych wielka skrzynia, która w wyobraźni małych Weasley’ątek kryła w sobie wszystkie skarby Egiptu. Do tej wiary przyczynił się w dużej mierze wujek Bill, który nie raz opowiadał bratankom o przygodach w delcie Nilu.
Na końcu korytarza, po lewej stronie znajdowały się drzwi kuchenne. I w tym miejscu kończyło się sympatyczne wrażenie, a zaczynał chaos. Tuż przy ścianie leżała wielka torba psiego żarcia, w tej chwili malowniczo wywrócona na bok. Szlaczek brązowych chrupek prowadził do ogromnego wiklinowego legowiska, na którym z błogim wyrazem pyska odpoczywał bernardyn o wdzięcznym imieniu Mimbluś. Jego tożsamość potwierdzały skórzana obroża i miska z wodą podpisane tym wdzięcznym imieniem.
Wróćmy do korytarza. Naprzeciw drzwi kuchennych znajdowały się kolejne – tym razem do sypialni. Ten widok nawet trudno opisać…
Z łazienki dobiegało wesołe pogwizdywanie. Neville nareszcie mógł się zrelaksować. Nic tak nie pomaga po kompletnym przemoczeniu jak gorąca kąpiel w gorącej łazience, pamiętając o kubku czekającej w kuchni gorącej czekolady.
Przynajmniej taką zasadę wyznawał Neville.
Nagle w ten błogi spokój wdarło się szczekanie poprzedzone głośnym trzaskiem. Neville wyskoczył z wanny, chwytając pierwszy z brzegu ręcznik, zanim zdążył zarejestrować dziecięce głosiki dobiegające z przedpokoju. Wyszedł z łazienki.
- Wujek! – Pisnęło coś w okolicy jego uda i poczuł jak dziecięce rączki usiłują ściągnąć z niego ręcznik.
- Lora! – Skarciła malucha Hermiona Weasley, odrywając wzrok od bałaganu panującego w kuchni.
Neville poczuł, jak krew w nadmiarze zbliżała się do jego twarzy. Może i ostatnio trochę zaniedbał swoje mieszkanie, ale żeby tak wpadać bez zapowiedzi?
- My tylko na chwilę – rzucił Ron, próbując powstrzymać synka przed natarciem na psa.
- Mamy dla ciebie zaproszenie na siódme urodziny twojej chrześniaczki. – Hermiona z kolei trzymała nadmiernie zainteresowaną ręcznikiem „wujka” córeczkę.
- Mówiłem, że wdała się w mamusię – uśmiechnął się Ron, a Hermiona zarumieniła się.
- Nie przy dzieciach, Ron! To jak – zwróciła się do Neville’a – przyjdziesz?
Neville zajrzał do koperty, którą zdążył mu rzucić Ron, zanim jego potomek przywalił mu w brzuch.
Chciałabym zaprosić wujaszka na moje pierwsze przyjęcie urodzinowe. Odbędzie się w Norze, w moje urodziny głosił dziecięce pismo wewnątrz zaproszenia. Pod spodem dopisek eleganckim pismem informował, że Gospodarze oczekują gości czternastego grudnia od godziny piętnastej.
Neville przytrzymał ręcznik, który znów niebezpiecznie się obsunął.
- No… Nie wiem. Mam spotkanie w Wydziale Kontroli Magicznych Roślin. Ale postaram się przyjść! – dodał widząc strapione miny Weasleyów.
- To my… będziemy się… zbierać! – krzyknęła Hermiona, by jej głos nie utonął we wrzaskach najmłodszych latorośli rodu Weasleyów.
Rozległ się trzask i goście znikli równie niespodziewanie, jak się pojawili.
Neville jeszcze raz przyjrzał się kartce. Na pierwszej stronie widniało ruchome zdjęcie dziewczynki. Ponuro łypnęła na niego brązowymi ślepkami i schowała się za ozdobną złotą ramkę.
Mimbluś szczeknął, czym wyrwał swego pana z otępienia.
- No i co ty szczekasz, co?
Neville podrapał psa za uszami, za co ten drugi odwdzięczył się potężnym liźnięciem, tym samym kompletnie zaśliniając zaproszenie.
- Skoro tak twierdzisz… - szepnął w zamyśleniu mężczyzna. – Może pójdziemy. Pies merdnął radośnie ogonem.
- Ale… – Neville uśmiechnął się prawdziwie diabelskim uśmiechem. – Najpierw musimy cię wykąpać.
Mimbluś przestał się łasić, pisnął i z podkulonym ogonem zwiał do kuchni.
- Spokojnie, Mimbel! – krzyknął za nim Neville. – To dopiero za tydzień!
Odpowiedziało mu obrażone warknięcie. Mimbluś nie podzielał zdania swojego pana co do kąpieli. Jeśli o niego chodzi, mógłby w ogóle nie wchodzić do łazienki. Prychnął z oburzenia, nie mogąc się nadziwić zamiłowaniu ludzi do taplania się w wodzie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Pon 12:39, 06 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iguanka.
Sadystyczna Jaszczurka



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie chcesz wiedzieć

PostWysłany: Nie 20:31, 01 Sty 2006    Temat postu:

Aaach, cóż za obsługa! Szybko dodałaś następną część.

Doszukałam się dwóch błędów, mianowicie "szczotkowaty rudą ogon" i fakt, że Hermiona jest brunetką. Ma kasztanowe włosy, czyli ewentualnie uchodzi za szatynkę.

Po za tym miodnie. Niezastąpione zwierzaki, zegar z kukułką, ręczniczek... I Luna się pokazała, za co u mnie masz automatycznie plus. Wink

Yadire, ja tylko powiem: jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blackowl
Absurdalnie Zabawny Gryfek



Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:15, 01 Sty 2006    Temat postu:

Igu, brunetkę. Szatynki mają czarne włosy, brunetki mają brązowopodobne:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin