Forum Gryfońskie Strona Główna Gryfońskie
Gwardia Godryka Gryffindora
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Serce nie sługa...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dj_minoda
Huncwot



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twój koszmar senny!

PostWysłany: Pią 0:16, 27 Sty 2006    Temat postu: Serce nie sługa...

A, wrzucę. Pozwolenie dostałam. Bo trochę tu mało ff-ów. I proszę o moje komentarze.

To nie jest moje!!!

Ten ff został napisany przez kolezankę, która nie chce się ujawniać z niewiadomych mi powodów.



Noc spowiła całą dolinę. W parku, na moście nad chłodną, szemrzącą rzeką stała Lily. Ale nie była sama. Był z nią jakiś mężczyzna, a raczej młody chłopak. Lily znała go doskonale, ale nigdy nie przypuszczała, ze może o nim śnic w taki sposób. Czuła jak jego silne ramiona oplatają jej talię, a on zbliża się do niej. Jego ciało jest ciepłe i emanuje niesamowita energią, która ją przyciąga. Poczuła jak jego usta powoli przysuwają się do jej. I po chwili pocałunek. Jego usta były nieziemsko spragnione, spragnione jej smaku. A ona się nie broniła. Odwzajemniła pocałunek. I to jej się podobało, jak nigdy. Czuła jego ciepło i energię, która teraz przez nią przepływała. Miała wyrzuty sumienia. Ale to w końcu sen, tylko sen. Ale bała się go... Bała się, że coś jednak będzie nie tak. Coś w rzeczywistości się stanie i nie będą mogli tego powstrzymać...

Lily zbudziła się cała przepocona. Już od kilku dni męczyły ją takie sny. Były one do tej pory nawet dość zwykłe. Ale dlaczego akurat on grał w nich główną rolę? Nigdy praktycznie ze sobą nie rozmawiali, czasem wymieniali jedynie krótkie "cześć". A teraz... Lily była przerażona. Nie sadziła, ze może tak się czuć przy nim. A ten sen był już zupełnie...intymny i namiętny. Czuła się strasznie, ale jednocześnie wspaniale. On był kimś kto przynosił strach, niepewność i wyrzuty sumienia, ale jednocześnie dał jej radość, żar i czułość, której jeszcze nie zaznała. Lily położyła głowę ponownie na poduszce. Ale już nie mogła zasnąć. Nie chciała, bo bała się, ze sen wróci.

Ten sam park, ten sam most. Syriusz stał tam pełen dziwnego przeczucia. Ale nie był sam. Ona była z nim i to go najbardziej dziwiło. Miała na sobie krótką, zwiewną, czarną sukienkę, która lekko otulała jej ciało. Łapa czuł się dziwnie. Zbliżył się do niej i położył dłonie na jej talii. Czuł bijące od niej ciepło. Pochylił się i już po chwili ich usta były razem. Co najdziwniejsze, ona odwzajemniła pocałunek. Nigdy nie przeczuwał, ze jej usta są tak słodkie i gorące. Chełpliwie spijał ich smak, chcą wciąż więcej. To Blacka najbardziej przerażało. Odsunął się na chwilkę i spojrzał na jej błyszcząca skórę i lśniące oczy...

Łapa zerwał się na równe nogi. Wyskoczył z łóżka jak oparzony. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Usiadł na fotelu i otworzył gazetę. Chciał sobie wszystko wymazać z pamięci, ale nie potrafił. Od kilku dni miał takie sny, ale stawały się one z nocy na noc coraz bardziej gorące i soczyste. I to go przerażało. Nie mogła to być prawda, nie mógł nic czuć. Przecież to tylko sen, ale...Lily była w nim niesamowita. Syriusz potrząsnął głową. Nie. Ona jest przyjaciółką jego byłej dziewczyny i żoną jego przyjaciela. I tu czuł się winny. On również nie chciał zasnąć, z tego samego powodu.

Lily była sama w kuchni. Issy pewnie wstanie za chwilę i trzeba było przygotować śniadanie. Lily chcąc wypędzić z siebie wszystkie złe myśli i wspomnienia, chwyciła za szczotkę i zabrała się za zamiatanie podłogi. Jednak wciąż coś czuła. Coś niebezpiecznego i jednocześnie tak przyciągającego. Drżała. A wszystko to przez te nieszczęsne sny. Lily nie sadziła, że może czuć coś takiego do Syriusza. Nigdy ze sobą nie przebywali, ledwo co zamieniali ze sobą słowo. Czasem miała wrażenie, że on toleruje ją tylko ze względu na Isabel i Jamesa. A ostatnio tylko dla Pottera, bo przecież rozstali się z jego siostrą. Lily pochylona nad podłogą ciągle rozmyślała. Nie usłyszała nawet, jak ktoś wszedł do środka. I wpadła na niego. Podniosła głowę i spojrzała w górę. To był Black. Ich oczy się zetknęły i chyba myśleli o tym samym. Lily trzęsła się, a i Łapa stał niepewnie. Wcisnął dłonie w kieszenie i usiadł przy stoliku. Chwycił łyżkę i zaczął jeść przygotowaną dla całej rodziny jajecznicę. Zapytała:
-Co ty wyprawiasz? Zaraz przyjdzie James i Isabel.
Syriusz odsunął talerz i zmierzył ją wzrokiem. Powiedział lekko rozzłoszczony:
-Słuchaj no. Całymi dniami haruję dla tego piekielnego Zakonu. Choć raz chciałbym w spokoju zjeść i chociaż się napić, jak normalny człowiek, zanim znów zagonicie mnie do roboty jak niewolnika. Dlatego rusz swój tyłeczek, i nalej mi herbatę.
Lily wściekła obróciła się na pięcie. Zajrzała do szafki, by wyjąć czajnik i wypięła się, niemiłosiernie hałasując przerzucanymi garnkami. Black zerknął na nią, a raczej na jej nogi i króciutką spódniczkę. Lily zeskoczyła z lady i odwróciła się do niego, on jednocześnie odwrócił wzrok. Lily podeszła i zapytała sarkastycznie:
-Słyszałeś o Magicznym Usypiaczu Pani Mortdown? Całkowicie zabija wszystkie koszmary.
Syriusz doskonale zrozumiał aluzję. Po chwili Lily przyniosła szklankę z chłodnym napojem. Spojrzała na mężczyznę. Na to jak łapczywie pije colę, tak jak łapczywie ją całował. Chciała odejść, ale padło zdanie:
-Masz głupie sny. Nie masz o kim śnić? Czułem się skrępowany.
-Nie trzeba było do niego wchodzić, panie wszędobylski.
Lily odcięła się cynicznie i obróciła na pięcie. Zrobiła krok do przodu, chcąc jak najszybciej odejść od niego. Ale Łapa nie dął jej tak łatwo uciec. Powiedział coś, co ją zaskoczyło, ale i zatrzymało. Nie sadziła, ze kiedykolwiek usłyszy coś takiego z jego ust. To nie było żadne czułe zdanie, ani nic w tym stylu, ale mimo to Lily czuła się w pewien sposób wyróżniona. Black powiedział z wyrzutem:
-I dlaczego do cholery tak świetnie całujesz?
Lily obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzała na niego. Syriusz wstał i zbliżył się do niej. Spojrzał w jej oczy, w których tliły się dziwaczne iskierki, które przykuwały uwagę chłopaka. On wciąż patrzył tym swoim zimnym i nieprzychylnym wzrokiem, ale pod wpływem jej obecności robił się coraz słabszy. Wyciągnął rękę i delikatnie musnął dłoń Lily. Dziewczynę przeszył niesamowity prąd. Jakby przez wszystkie koniuszki jej nerwów przepłynął cały świat. Lód i ogień wypełniły żyły i równie szybko z nich uleciały. Zarumieniła się i chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie do kuchni wpadła Issy. Oboje natychmiast od siebie odskoczyli, udając, ze nic się nie stało.

Lily siedziała w pokoju i notowała w swoim pamiętniku wszystko, co ją ostatnio męczyło. A było tego wiele:

Nazywam się Lily Potter i ostatnio dzieje się ze mną coś niedobrego. Nie potrafię tego zdefiniować. Nie! Przecież kocham Jamesa. Nie złamię mu serca, tak jak on niegdyś mnie...musze przestać mu to wypominać. Miałam pisać o sobie, a raczej o tych debilnych snach. Są niesamowite i przerażające zarazem. Ja i Syriusz? To niedorzeczne. Do tej pory nic nas nie łączyło. Od kiedy to się zaczęło? Między mną i Jamesem nie układało się ostatnio. Po jednej z kłótni natknęłam się na Blacka. Byłam pewna, że mnie minie, nie chcąc brać udziału w moich rozterkach. Ale on mnie pocieszył. Nie sądziłam, że właśnie Łapa potrafi tak pomóc i wesprzeć. Może zaczęłam zauważać to, czego wcześniej nie widziałam? Najgorsze jest to, że te sny są tak przyjemne. Jego oczy we mnie wpatrzone, jego dłonie na mojej talii, jego ciało tuż przy moim, jego usta... Syriusz świetnie całuje. Tak jakby chciał z ciebie wyssać całą energię i smak. I co ja mam robić?

Lily wyrwało ze świata rozmyślań pukanie do okna. Zerwała się na nogi i pospieszyła w tamtą stronę. Ale zawahała się. Jeśli otworzy to okno, może dojść do czegoś, czego będzie żałowała do końca życia. Jeżeli nie otworzy, tez może żałować. Postanowiła zaryzykować. Powoli otworzyła okno, przez które wślizgnął się do środka Black. Stanął tuż przed nią i powiedział:
-Przyszedłem pogadać. Wiesz, o tych snach...
-Tak. Rozumiem...- wyszeptała i opuściła nieco głowę
-To niedorzeczne. Przecież to tylko sny. Nic więcej, prawda? To nie może być nic więcej. Ja dopiero co rozstałem się z Isabel, a ty jesteś z Jamesem. On nigdy by mi tego nie wybaczył, a ja nie wybaczyłbym sobie. Ale jednocześnie czuję nieodpartą pokusę tych snów. Twoje dłonie, oczy. I, cholera, te pocałunki...
Lily spojrzała w stronę drzwi. Syriusz również odwrócił twarz. Na progu pokoju stał, zszokowany tym co ujrzał, Peter.
Lily delikatnie i niechętnie zsunęła dłoń z ciała Syriusza, muskając jego ramię. On najpierw uwolnił uścisk na je talii, a potem spokojnie zabrał i drugą rękę, nie odrywając od niej wzroku. Lily odeszła powoli, a on poszedł za nią. Dziewczyna szybkim korkiem minęła Petera, potrącając go po drodze, po czym zbiegła na dół. Łapa opanowany podszedł do Glizdogona i spojrzał na niego chłodno. Gwałtownie chwycił jego koszule i przy twierdził go do ściany. Ton głosu Blacka był ostry i niezwykle groźny:
-Nic nie widziałeś. Do niczego nie doszło. Nigdy cię tu nie było. Rozumiesz? A jeśli piśniesz o tym komukolwiek słowo, to już jesteś martwy.
Puścił Petera i odszedł. Zdruzgotany chłopak również zszedł na dół. W domu byli Isabel i James. Lily stała naprzeciw nich, usiłując zachowywać się naturalnie. Syriusz wszedł i ze swoim zwykłym luzem stanął obok Lily. Po chwili zjawił się też Peter. Ale oparł się o odległy stolik, nie chcąc zbliżać do Łapy. Zerknął tylko na Lily z wyrzutem i gniewem. Ta oblała się rumieńcem i spuściła głowę. Black jakby od niechcenia zapytał Pottera:
-Coś się stało?
-Nie. – powiedział spokojnie – Tylko, ze musimy z Isabel wyjechać. Jedziemy z matką na pogrzeb ojca. Chce cię o coś prosić.
-Jasne. Cokolwiek zechcesz.
-Pojawili się Śmierciożercy. Zaopiekuj się Lily.
Na te słowa Black się zmieszał, a Lily podniosła niespodziewanie głowę. Oboje nie wiedzieli, co robić. Łapa, aby nikt się nie zorientował, powiedział:
-Nie ma problemu.
Peter jednak, poprawiając koszulę, zakpił:
-Nie sądzę, aby ochrona Łapy była dobrym pomysłem. To raczej by oznaczało jeszcze większe kłopoty.
Black obrócił głowę i spojrzał na niego tak, że Peter aż się wzdrygnął i wolał nie wiedzieć co miał zamiar mu zrobić w tym momencie. Dodatkowo Isabel go uciszyła, zmywając go ostro:
-Zamknij się Peter. Śmierciożercy będą wam zagrażać. A Syriusz i Remus są jedynymi, którzy będą w stanie was chronić.
-Jasne. – powiedział Łapa – Dobra. Lecę.
To powiedziawszy, wyprostował się. Musnął niezauważalnie dłoń Lily, a ta ledwo słyszalnie powiedziała "na razie". Chłopak wyszedł, nie odwracając się i zniknął za drzwiami. Liz odprowadziła go wzrokiem. Widziała jak sylwetka Blacka rozmazuje się za szybą, a potem znika z pola jej widzenia. Lily poczuła czyjeś ramiona wokół siebie. To był oczywiście James. Przytulił ją mocno do siebie i coś szeptał. Ale ona nic nie słyszała, myślami była zupełnie gdzie indziej. Była przy Łapie u i przy tym co się stało kilka minut temu w jej pokoju i co mogłoby się dziać dalej, gdyby nie Remus. Ten akurat postanowił również wyjść. Podszedł do Lily i szepnął jej
-To nie fair wobec niego...
Lily wiedziała, że ma racje. To było cholernie nie fair wobec Jamesa. I on wyczuł, ze cos jest nie tak. Oderwał swoje ciało od niej i spojrzał jej w oczy. Lily jednak nic nie powiedziała. Pożegnała go i wyszła.

Black wpuścił ją do środka. Dziewczyna była roztrzęsiona i nawijała coś, czego Łapa nie potrafił zrozumieć. Kazał jej się uspokoić. Usadził ją na kanapie i przyniósł kubek ciepłej herbaty. Poprosił, żeby wszystko spokojnie powiedziała:
-Wróciłam do domu dość późno. Wszędzie...Totalny bałagan. Jakby huragan tamtędy przeszedł. Wszystko było wywrócone do góry nogami. Byli u mnie. To na pewno byli Śmierciożercy. Zbyt precyzyjnie było przeszukane, aby mógł to być złodziej. Zresztą nic nie zginęło. Bałam się...A jeśli oni tam wrócą? Nie miałam dokąd pójść, więc...Nie masz mi za złe?
-Nie. – powiedział spokojnie i uśmiechnął się
-Syriuszu. – zaczęła Lily cichutko, unikając jego wzroku – Ja...ja nie wiem co robić. Śmierciożercy mogą wrócić i na pewno wrócą, a ja...Ja nie mam gdzie pójść. Może...Masz wolną kanapę?
-Jasne. – powiedział spokojnie
-Dziękuję. – powiedziała i uśmiechnęła się
Łapa odwrócił głowę. Nie mógł patrzeć na jej uśmiech, bo znów zaczynało kręcić mu się w głowie. Zgasił światło i usiadł z powrotem na fotelu. Lily ułożyła się na kanapie. Podkuliła nogi pod samą brodę, a dłonie splotła pod głową. Chciała zasnąć, ale nie mogła. Było jej niewygodnie. Miała zamiar to przemilczeć, bo bała się reakcji Blacka, ale nie mogła wytrzymać i zapytała:
-Syriuszu? – szepnęła – Masz może poduszkę? To znaczy... to nie musi być poduszka. Może jakiś koc, czy coś?
Łapa odwrócił się i zerknął na nią. Wstał i powiedział, jakby sam do siebie:
-Od razu powinienem odstąpić ci swoje łóżko.
Lily wstała, a on zaprowadził ją do swojego łóżka, które stało tuż za fotelem, niedaleko kanapy. Sam wrócił na fotel i zanurzył się w nim.
Lily skuliła się pod kołdrą. Zacisnęła powieki, chcąc zasnąć. Ale sen jak na złość nie przychodził. Tylko ciemne plamy migotały przed oczami dziewczyny. Nie mogła zasnąć i sama nie wiedziała, dlaczego. Może przez to, co się dzisiaj stało. Śmierciożercy zdemolowali jej dom, nic dziwnego, że się denerwowała. A może to wcale nie z tego powodu serce jej tak waliło? Była w domu Blacka, leżała w jego łóżku, czuła jego zapach. Lily otworzyła oczy i zerknęła na Łapę. Podniosła się i usiadła, otulając kołdra pod samą szyję. Trzymała kurczowo pościel i spoglądała na fotel, w którym siedział chłopak. Syriusz usiłował się skupić na filmie, ale nie mógł. Czuł na sobie wzrok Lily i to go denerwowało. Sam miał ochotę obrócić się i patrzeć na nią, ale bał się nawet drgnąć. Wstał w końcu i podszedł do łóżka. Skrzyżował ręce na piersi i przyglądał się wystraszonej Lily. Wpijał wzrok w jej nagie ramiona, promienną twarz, lśniące oczy i drżące usta. Lily również na niego patrzyła. Widziała jak do tej pory chłodne, nieprzeniknione i ostre oczy, patrzą na nią z czułością, ciepłem i namiętnością. Serce jej kołatało coraz szybciej i miała wrażenie, ze on to słyszy i zna jej myśli. Podniosła się i wyplątała z kołdry. Podeszła nieco bliżej i powiedziała:
-Syriuszu. Powinnam wyjść. Przepraszam za kłopot...Ale nie możemy...Dobrze wiesz, ze nie możemy nic zrobić. Choć bardzo bym chciała. To przecież...
-Lily. – przerwał jej chłopak – Ja wiem czego chcę. Pragnę ciebie.
Ręce Łapy wsuwają się pod jej bluzkę i podsuwają ją do góry. Po chwili Lily poczuła jak ciało Syriusza ją przytłacza. Zamknęła oczy. Pod głowa czuła miękka poduszkę, a na sobie ciepło chłopaka. Dłoń Blacka przesunęła się na nagie udo dziewczyny, a ta swe dłonie mocno oparła na plecach kochanka. Zsuwał się nieco niżej, muskając ustami nagi brzuch dziewczyny. Lily wiedziała, że to złe, co robią, ale nie potrafiła się opanować. Chciała spędzić tę noc z Blackiem. Pragnęła go, a on pragnął jej.
Syriusz obudził się nad ranem. W pokoju było jasno i duszno. Chłopak poczuł ciepłe ciało obok siebie, które wciąż biło nieziemską energią. Opuścił głowę i spojrzał na delikatną drobną dłoń leżącą na jego nagim torsie. Uśmiechnął się sam do siebie. Jednym ramieniem obejmował spokojnie śpiącą Lily, a drugą musnął jej twarz. Była tak piękna i promienna. Potem przesunął rękę i ścisnął lekko dłoń, która na nim spoczywała. Spokojnie i powoli wysunął się spod ciała dziewczyny i poszedł do łazienki. Wziął prysznic, a potem spojrzał w lustro. Był tak szczęśliwy, a jednocześnie tak wkurzony sam na siebie. Chciał wyjść z łazienki. Jego wzrok padł na łóżko. Lily siedziała na nim, otulając swoje nagie ciało kołdrą. Patrzyła wprost na niego. Widać było, że uśmiecha się, ale i boi. Lily wpatrywała się w jego ciało, a potem drżącym głosem zapytała:
-I co teraz będzie?
Łapa nie wiedział co powiedzieć. W końcu sarkastycznie, ale i z wyrzutem powiedział do niej:
-Nic. Ty wrócisz do Jamesa i stęskniona dasz mu w nagrodę to czego chce, jak zawsze. – zerknął ponownie na dziewczyną
Oczy Lily gwałtownie się zmieniły. Gwiazdki zgasły, a pojawiła się mgła smutku i furii. Łapa jeszcze jej takiej nie widział. Twarz Lily pobladła, a uśmiech znikł. Dziewczyn wstała. Okryła się szczelniej kołdra i podeszła do Syriusza. Ostrym i prawie płaczliwym tonem powiedziała:
-Palant! – Black aż otworzył szeroko oczy i zerknął na nią. A ona nadal mówiła do niego z gniewem – Jak zawsze? To ty jak zawsze dostałeś to, czego chciałeś. Dla ciebie jestem kolejną panienką, którą zaliczyłeś, prawda?! A czy to by coś zmieniło? I tak byś to dostał. Nie zmienilibyśmy tego. Tylko, ze dla mnie to niestety nie był tylko sex. Obawiam się najgorszego, że oddałam ci mój największy skarb i nie mam tu na myśli wyłącznie cnot, ale...
-Serce...- szepnął Black, patrząc na nią – Dla mnie tez to było coś więcej niż sex. Dużo więcej. I nie mam cholernego pojęcia co dalej robić. Wiem tylko tyle, że mam wyrzuty sumienia. Ale...Kiedy jesteś blisko mnie, kiedy na mnie patrzysz tymi swoimi oczyma, to...Czuję się niesamowicie. Jakbym to ja był królem wszechświata, a ty moją królową...
-Syriusz...
Lily cichutko szepnęła i ułożyła swą ciepłą dłoń na jego nagim torsie. Druga ręką wciąż przytrzymywała kołdrę, ale nie na długo. Łapa pochylił się nad nią i wtulił w jej ciało. Chwycił jej drugą dłoń i przesunął na swój kark. Potem odchylił nieco jej głowę i pocałował drżące usta. W tym samym momencie szeleszcząca kołdra spadła na podłogę, a naga Lily całkowicie przylgnęła do ciała chłopaka.

Lily miotała się po kuchni, przygotowując obiad dla gości. W głowie wciąż miała wizję nocy spędzonej w ramionach Syriusza. Nie potrafiła spojrzeć w oczy Petera, a tym bardziej nie będzie mogła spojrzeć na Jamesa. I właśnie wtedy stało się cos, czego się obawiała. Do kuchni weszła Isabel oraz jej mąż. Przywitali się z nimi. James chciał pocałować żonę, ale ta nie dała mu swych ust, a jedynie policzek. Nie chciała zmywać smaku Blacka. Starała się zachowywać normalnie. Kiedy pomagająca jej Is, wycierała szklanki i poprosiła Lily, aby zajęła się obieraniem ziemniaków, do środka wszedł Syriusz. Pierwszą osobą, na którą spojrzał była Lily. Ta lekko zmrużyła oczy i powiedziała, ze musi iść po coś do pokoju. Wyszła. Niedługo potem Łapa wyszedł niby do toalety. Ale tak naprawdę poszedł na zaplecze, gdzie czekała na niego Lily. Przygarnął ją do siebie i pocałował. Nie broniła się, bo i tak nie byłaby w stanie. Zapytała go jedynie, co zrobią, a on powiedział, ze musi to przemyśleć. Wyszedł.

Kilka dni potem wszyscy spotkali się w domu Potterów. Lily stała obok Issy i wysłuchiwała opowieści o pewnym kolesiu, który przystawiał się do niej. Usiłowała o wszystkim zapomnieć, sądząc, że Łapa postanowił zapomnieć o tym co zaszło i wrócić do dawnego układu. I właśnie ku jej zdziwieniu do środka wszedł Syriusz. Nie spojrzał na nikogo, ani się nie przywitał. Podszedł prosto do Lily. Pociągnął ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Pocałował ją namiętnie i niespokojnie. Oczywiście odwzajemniła pocałunek. Od kilku dni tak za tym tęskniła...Z miłosnego letargu wyrwał ich brzdęk tłuczonego szkła. Peter właśnie na ten widok wypuścił kilka szklanek z rąk. Remus ze zdumieniem patrzył na Syriusza i Lily. Potem Lily natknęła się na wzrok Jamesa. Wzrok pełen cierpienia i bólu. On nic nie rozumiał, nic nie wiedział. Lily poczuła jak serce w niej umiera, ale rodzi się nowe. Dłoń Blacka zacisnęła się na jej dłoni i już wiedziała gdzie i z kim chce być. Nie powiedziała ani słowa. Oboje wyszli z domu. Jedyne, co usłyszeli ich zszokowani przyjaciele było:
-Serce nie sługa...

James zbudził się cały zlany potem. Przerażony tym, co widział. Czuł jak serce mu wali, a potem jakby umiera. Była duszna noc. A on miał najdziwniejsze przeczucie w swoim życiu. Ale powtarzał sobie "To tylko sen, tylko sen". Nie był tego pewien. A może żona zdradziła go i to z najlepszym przyjacielem? Bał się o tym pomyśleć. I wtedy usłyszał czyjś kojący głos:
-James? Coś się stało?
Obrócił głowę. Tuz przy nim leżała Lily. To była na pewno ona. Czuł ciepło jej ciała, zapach skóry. Widział ogniki w jej oczach, te piekielne ogniki, które tak przyciągały. Spojrzał na jej anielską twarz. Zrozumiał, ze ona nigdy by mu tego nie zrobiła. Otulił ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się i powiedział spokojnie:
-Nic się nie stało kochanie. To tylko sen. Śpij spokojnie.
-James...- ponownie w jego uszach zadźwięczał jej głos – Byłeś naprawdę wspaniały. Dziękuję.
Mężczyzna uśmiechnął się i musnął dłonią jej twarz. Poczuł jej miękką i gładką skórę. Odpowiedział półszeptem:
-Nie. To ja ci dziękuję. Za to, że jesteś ze mną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin