Forum Gryfońskie Strona Główna Gryfońskie
Gwardia Godryka Gryffindora
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Huncwoci

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Śro 21:41, 21 Wrz 2005    Temat postu: Huncwoci

Hej! Już to publikowałam, ale na dobry początek dla rozkręcenia forum chyba się nada. Od razu pisze, że nie jest powalające, ale troche je dopracowałam!

Huncwoci


1. Nowe osoby

Jak co roku James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew siedzieli w przedziale pociągu do Hogwartu. Nie wiedzieli tylko, że czeka ich inny niż dotychczas rok.

Gdy weszłam do przedziału siedziało tam siedem osób.
- Hej, to miejsce jest wolne? - Spytałam wskazując na miejsce obok jakiegoś niskiego chłopaka.
- Tak - odpowiedział inny w okularach.
- Ale nie jesteście ze Slytherinu? - Bo jak tak to wychodzę stąd pomyślałam.
- A na takich wyglądamy? - Spytała dziewczyna z rudymi włosami.
- No nie wiem, ale jesteście czy nie? - Ciągnęłam już trochę zirytowana.
Nie, jesteśmy z Gryffindoru, oprócz Joanne i Tracy, bo są nowe – znowu odpowiedziała ta dziewczyna.
-To mogę zostać - usiadłam na miejscu - Nazywam się Susan Lynch.
- Ja jestem Lily Evans - powiedziała rudowłosa - to Joanne Stiles, jej siostra Tracy, a także Syriusz Black, James Potter, Remus Lupin i Peter Pettigrew.
- Miło mi - odpowiedziałam przeszywając ich wzrokiem. Lily jak już wspominałam miała rude włosy i zielone oczy, Joanne była niebieskooką blondynką, a jej siostra chyba młodsza od nich, miała także blond włosy, ale szare oczy. Z chłopców wyróżniał się Peter, był niższy,miał wodniste oczy i szare włosy, Remus wyglądał na zrównoważonego, miał szare włosy i oczy, James miał poczochrane, czarne włosy i nosił okulary, a Syriusz był niewątpliwie najprzystojniejszy, miał ciemne oczy i włosy, które opadały mu na twarz.
- Do której klasy pójdziesz? - Spytał mnie James, po krótkiej chwili milczenia.
- Do siódmej i mam nadzieje, że nie trafię do Ślizgonów - wyraziłam swoje obawy.
- Nie lubisz Ślizgonów? - Spytał po raz pierwszy Black, a pod spojrzeniem chłopców dodał-oczywiście ja też ich nie lubię, no, ale...
- Czytałam ‘’Historię Hogwartu’’ i myślę, że tam są nieprzyjemni ludzie.
- I tylko na tej podstawie tak sądzisz? - Zdziwił się Lupin.
- Tak no, bo wiesz ode mnie nikt nie chodził do Hogwartu, rodzice są mugolami, a ja chodziłam do innej szkoły.
- Aha - odpowiedział inteligentnie - a w którym domu chciałabyś być?
W Ravenclawie lub, w Gryffindorze, chociaż widzę, że u was są mili ludzie - spojrzeli na mnie zaciekawieni –przepraszam na chwilę, ale muszę iść do łazienki. - Powiedziałam i wyszłam. Właśnie rozmyślałam o nowo poznanych osobach, gdy ktoś na mnie wpadł.
- Uważaj jak chodzisz! - Wydarłam się na tego gościa.
- Zamknij się szlamo! - Warknął.
- A to niby, czemu?!
- Bo ci tak mówię?!
- Co tu się dzieje? - Spytał jakiś blondyn.
- Nic Lucjuszu ta szlama się wydziera - ponownie warknął ten czarnowłosy.
- Mm kolejna szlama, pewnie trafisz do tych zapchlonych Gryfonów - wyszeptał i zmrużył złośliwie oczy.
- A kim ty jesteś żeby tak mówić? – Zmierzyłam go wzrokiem.
- Jestem Lucjusz Malfoy ze Slytherinu - wyniośle się przedstawił – chodź Snape nie będziemy marnować czasu na takie osoby. Po załatwieniu wszystkich czynności w łazience wróciłam do przedziału.
- Miałam rację, co do tych Ślizgonów.
- Skąd ta pewność? - Spytał Peter.
- Spotkałam właśnie jakichś debili – wyszeptałam - Malfoy’a i Snape’a.
- I, co mówili?! – Wydarł się Syriusz.
- No przezywali mnie – spojrzałam na niego zdziwiona - ale nic się nie stało.
- Załatwię ich – krzyknął wkurzony na maksa Black i zerwał się z miejsca.
- Nie przesadzasz? -Złapałam go za rękę. Zmieszał się trochę i usiadł, a reszta wywalała gały na niego.
- Poniosło mnie trochę - machnął ręką.
- Walić ich – powiedziałam - co będziemy robić?
Aż do przyjazdu do Hogwartu rozmawialiśmy i graliśmy w Eksplodującego Durnia, przerywając tylko na przebranie się. Na peronie rozdzieliłam się z resztą i wraz z Jo i Tracy popłynęłyśmy łódkami do zamku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Śro 20:44, 28 Wrz 2005    Temat postu:

2. Uczta i pierwsze wydarzenia

Wchodząc do Wielkiej Sali byłam zdenerwowana. Prowadziła nas jakaś srogo wyglądająca baba. Postawiła Tiarę, która wyśpiewała dziwną piosenkę. Następnie zaczęła wyczytywać nazwiska.
- Balmer, Emily.
Z rzędu dzieciaków wyszła niska blondynka. Siedziała na stołku, gdy tiara krzyknęła...
- Ravenclaw! – Przy jednym ze stołów rozległy się oklaski i okrzyki. Następnie byli jeszcze: Adam Collis (Slytherin), Simon Baker (Ravenclaw), Anna Friel (Gryffindor), Kristin Kreuk (Hufflepuff) i...
- Lynch, Susan! -Poczułam, że mam nogi z waty, ale podeszłam do tiary i ją założyłam.
Mm, Lynch, nie znam osób o tym nazwisku, ale umysł inteligentny i sprytny, masz duże chęci, pasujesz do większości domów, ale ciągnie Cię do...
- Gryffindor! – Cała w skowronkach wstałam i ruszyłam do przyjaciół. Usiadłam obok Lily. Po mnie byli Kelly McGillis (Hufflepuff), Mark Little (Slytherin), Ruth Pinon (Ravenclaw), jeszcze kilka osób, aż wreszcie z coraz mniejszego tłumu wyszła...
- Stiles, Joanne!
- Gryffindor!
Historia się powtórzyła przy jej siostrze. Po nich było jeszcze kilkanaście osób i gdy Michael Wiscott trafił do Puchonów, Albus Dumbledore wstał. Zaczął mówić. Jego przemowa trwała ok. 5min., a po niej pojawiło się jedzenie. Zaczęłam w najlepsze rozmawiać z dziewczynami i oto poczułam, że znalazłam przyjaciółki. Lily powiedziała, że w naszym dormitorium są jeszcze dwie dziewczyny. Niska brunetka, Mandy Livingstone i podobno jakaś wariatka Debbie Bronson. Lily określiła ją jako zrzędliwą, plastikową jędze. Po godzinie poszłyśmy do dormitorium, po drodze pożegnałyśmy Tracy, która z kimś już zdążyła się zaprzyjaźnić. W pierwszą noc długo gadałyśmy. Jak się okazało Mandy jest w porządku, w przeciwieństwie do Deb, która nie chciała z nami rozmawiać i poszła spać. Rozprawiałyśmy o wszystkim począwszy o szkole, nauczycielach, uczniach, a kończąc na chłopakach. ‘’Panna Evans’’ opowiadała też różne historie o Huncwotach, albo, że, Remus co miesiąc, gdzieś znika i o tym, że znęcają się nad Snape’em. Mandy powiedziała nam w tajemnicy, że podoba się jej Peter. Wreszcie ok. drugiej poszłyśmy spać. Na drugi dzień był wtorek. Obudziłam się dosyć wcześnie i zaczęłam rozmyślać. Po pół godzinie wstałam i poszłam do łazienki, gdy wyszłam dziewczyny już siedziały na łóżkach. Po kilkunastu minutach w czwórkę poszłyśmy na śniadanie. Remus podał nam plan zajęć...Mieliśmy 5 lekcji: 2 godziny Eliksirów, Wróżbiarstwo i 2 godziny Transmutacji.
- Z kim mamy Eliksiry? – Spytałam resztę.
- Z Brown’em – odpowiedział łaskawie Syriusz – nas już tyranizuje drugi rok.
Wszyscy zeszliśmy do lochów. Lekcje mieliśmy z Puchonami.
- Proszę wchodzić! – Usłyszałam ostry głos za sobą, odwróciłam się i stanęłam przed wysokim siwym mężczyzną. Ów facet zmierzył mnie wzrokiem.
- Gryffindor traci 2 punkty za twoje bezczelne zachowanie - powiedział spokojnie.
- Za co? – Krzyknęłam.
- Za głupie spojrzenia na nauczyciela- warknął- jak się nie ruszysz stracisz więcej punktów.
Gdy przechodziłam obok chłopaków James szepnął: „nie zadzieraj z nim”, nie bardzo w to uwierzyłam. Przyrządzaliśmy strasznie trudny eliksir spokoju. Nigdy nie przepadałam za tą dziedziną magii. Profesor chodził po lochu, robił kąśliwe uwagi, pytał i odejmował punkty. Wychodząc uwierzyłam Potterowi, ponieważ Brown pytał mnie kilka razy, przez co straciłam 12 punktów. Wróżbiarstwo przeleciało szybko. I nadeszła transmutacja.
- Na dzisiejszej lekcji będziemy zamieniać bobry w deski - oświadczyła McGonagall - ale najpierw podzielę was w pary. Zaczęła chodzić i dzielić. Gdy przydzieliła Jo Remusowi, spytałam ją:
- Czemu mamy być w parach mieszanych?
- Chłopcy są silniejsi i w razie potrzeby mogą przytrzymać bobry, które nie są skore, żeby je zamieniać panno Lynch - powiedziała i uśmiechnęła się - a skoro już jestem przy tobie to usiądź przy panu Blacku, będziecie w parze.
- Pettigrew, usiądź przy Livingston.
Peter zaczerwienił się, ale widać było, że jest zadowolony z takiego przydziału podobnie jak Mandy.
- Panno Evans proszę usiąść z panem Potter’em, może się wreszcie uspokoi - zmierzyła James’a wzrokiem.
Lekcja przebiegała w ekspresowym tempie. Z Syriuszem pracowało się wspaniale. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Reszta też się dogadywała, nawet Lily, chociaż tak się zarzekała, że nienawidzi James’a. W podobnym trybie minęły dwa pierwsze tygodnie szkoły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
Gryfonka Niepokorna



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bollywood... <3

PostWysłany: Czw 8:03, 29 Wrz 2005    Temat postu:

Uwagi powstałe w trakcie czytania
* dziwne mi się wydaje, że bhaterka tak od razu zapamiętała ich imiona, bo przecież tam się sporo osób znajdowało;
* Aha - odpowiedział inteligentnie - co w tym inteligentnego?
* W Ravenclawie lub... - brakuje myślnika na początku wypowiedzi bohaterki.
* Należałoby jakoś zaznaczyć tekst Tiary.

Powiem szczerze - nie zachwyciło mnie. Przede wszystkim zwracam ogromną uwagę na stronę techniczną tekstu, a u Twoim opowiadaniu pojawiło się sporo błędów przy myśłnikach zaznaczających czyjąś wypowiedź. Pamiętaj, że stosuje się wzór: spacja - myślnik - spacja.
Poza tym - temat. Przybywa nowa uczennica, zaprzjażnia się z Lily, rozkochuje w sobie Syriusza... Ja to chyba skądś znam.
No tak. Trzy czwarte blgów i conajmniej połowa fanfików jest temu poświęcona. Rozumiem, że zostało to napisane dawno. Ale to nie znaczy, że przed kolejną publikacją nie można tekstu trochę odświeżyć. Alboi przynajmniej poprawić błędy.

Dodam jeszcze, że w mojej skromnej pisarskiej karierze też mam na sumieniu takiego potworka. Nowa uczennica, miłość Syriusza i tak dalej. Jednak po raz kolejny za nic bym tego nie opublikowała.

(Być-Może-Czesm-Zbyt-Złośliwa) Yadire.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Sob 20:42, 01 Paź 2005    Temat postu:

3. Konsekwencje pewnej gry

Z dziewczynami stałyśmy się prawdziwymi przyjaciółkami. Z chłopcami też częściej rozmawiałyśmy. Ja najbardziej polubiłam Syriusza. Właśnie rozmyślałam, gdy do dormitorium weszła Lilka.
- Muszę ci coś powiedzieć. – zaczęła zakłopotana – Podoba mi się jeden chłopak.
- Tak – zeskoczyłam z parapetu – A kto to taki znam go?
- Znasz i to bardzo dobrze.
- Nie mów, że Syriusz? – Wykrzyknęłam.
- No co ty, nie jest w moim typie, a zresztą nie zabrałabym go tobie – Uśmiechnęła się.
- Mi? Przecież on nie jest mój. – Zaprzeczyłam zarumieniona.
- Ale podoba ci się – naciskała Lily – Widzę jak patrzysz maślanym wzrokiem na niego.
- No dobra podoba mi się. – przyznałam – Ale ty mi nie powiedziałaś kto tobie się podoba ?
- Ach, mi podoba się James – wymamrotała.
- Naprawdę?! – krzyknęłam i dodałam – Super!
- Tylko wiesz, ja zawsze na niego krzyczałam i mówiłam, ze go nienawidzę. - zaczęła – Ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mi się podoba.
- Do czego prowadzą twoje słowa? – Nie rozumiałam.
- Nie mogę tak od razu być dla niego miła, chyba muszę stopniowo, np. że niby nie chcę z nim rozmawiać, ale po chwili niechętnie, ale rozmawiam.
- No jak chcesz – odpowiedziałam – A, np. jak cię zaprosi to mówić, że nie wiesz, zastanawiać się, ale w końcu zgadzać się.
- Właśnie – przytaknęła – Ale nie mów nikomu, no może dziewczynom – dodała.
- Jasne – powiedziałam i zaraz pobiegłam ogłosić im nowinę.
W piątek po południu nie miałyśmy co robić. Nawet nie mogłyśmy dokuczać Debbie, bo poszła na noc do swojego chłopaka. Nagle wpadłam na pomysł.
- Hej, dziewczyny może pogramy w „Pytanie czy zadanie”?
- Jasne.
- OK.
- Kto zaczyna? – Zgodziły się nadspodziewanie szybko.
- Może ja? – Zaproponowałam.
- Dobra.
- Jo, pytanie czy zadanie?
- Pytanie – Odpowiedziała.
- Kto ci się podoba, ale szczerze. – Dodałam, gdy się zapłoniła.
- No, eee... – Zaczęła.
- Kto? – Ponagliłam ją.
- Remus. – Wyrzuciła z siebie.
- No pięknie, każda z nas wybrała sobie jednego Huncwota. – Zaśmiałam się.
- Ty też? – Jo i Mandy zrobiły wielkie oczy.
- Tak Syriusza – zapomniałam, że one nie wiedzą – Teraz ty Jo.
- Lily, pytanie czy zadanie?
- Pytanie.
- Całowałaś już się z kimś? – Wypaliła Joanne.
- Tak raz, w zeszłym roku. – Odparła spokojnie.
- Z kim? – Wszystkie od razu spytałyśmy.
- Z jednym mugolem, to on mnie pocałował, ja nie bardzo chciałam.
- Aha.
- Mandy, pytanie czy zadanie?
- Pytanie.
- Co ci się podoba w Peterze?
- Akurat takie pytanie musiałaś mi dać?
- Taak.
- Lubię go, bo też jest dość nieśmiały jak ja, podobają mi się jego oczy, włosy – zaczęła wyliczać –I po prostu jest extra.
- Bardzo wyczerpująca wypowiedź – Zaśmiałyśmy się.
Jeszcze kilka razy zadałyśmy pytania, aż znowu wypadło na mnie.
- Lily, pytanie czy zadanie?
- Zadanie. – Ustaliłyśmy, że teraz mówimy zadanie.
- Podejdziesz do James’a i pocałujesz go w policzek.
- Zwariowałaś ! Nie zrobię tego! – Krzyknęła przerażona.
- Trzeba było nie zgadzać się na zadania. – stwierdziłam – Sorry, ale muszę iść do łazienki. Gdy wróciłam miały dziwne miny.
- Jo, pytanie czy zadanie? – spytała Lilka
- Wiesz, że muszę zadanie.
- Tak się pytam. – odpowiedziała – Spytasz się Remusa czy mu się podobasz.
- Oszalałaś! On mnie wyśmieje. – Powiedziała załamana Joanne.
- Nie przesadzaj. – „Pocieszyła” ją Lily.
- Mandy jakie by dać tobie zadanie? – zaczęła na głos zastanawiać się Jo.
- Już się boję. – Westchnęła cicho Amanda.
- Wiem! Przytulisz Peter’a! – Wykrzyknęła tryumfalnie.
- Oczywiście musimy być przy tym. – Dopowiedziała Jo.
- Jak przy każdym wykonywanym zadaniu. – Dodałam.
- No i zadanie dla ciebie Sue. – Zaczęła Mandy.
Nie spodziewałam się, że to uknuły.
- Usiądziesz Syriuszowi na kolanach i będziesz tam przynajmniej trzy minuty, chyba, że cię zwali.
- Jak mogłaś dać mi takie coś! – Wydarłam się, a pokój zaczął mi wirować.
- To nie mój pomysł. – Dodała.
- Lily, zabiję cię za to!
- Zemsta jest słodka. – Powiedziała tylko.
- Chodźmy na dół, może któraś zdecyduje się wykonać swoje zadanie – Zaproponowała Jo.
We wspólnym było kilka osób, w tym nasze cele zadań przed kominkiem.
- To co, ktoś idzie? – spytałam słabo – Bo ja pierwsza nie pójdę.
- Ja idę. – Powiedziała odważnie Mandy.
- Naprawdę – Nie wierzyłyśmy jej.
- Taak, chce mieć to za sobą. – Dodała i ruszyła w ich stronę.
- Cześć! – Powiedziała i usiadła obok James’a. My wszystko słyszłyśmy.
- Cześć. – Odpowiedzieli zdziwieni.
- I co u was? – Spytała zdenerwowana.
- A, jakoś leci. – Jeszcze chwilę pogadali, gdy chłopcy wstali.
- Już idziecie? – Zapytała słabo panna Livingstone.
- No tak, już po dwunastej. – Odpowiedział Remus.
- Aha, no to ja też pójdę. – Czerwona jak burak wstała. Już myślałyśmy, że stchórzyła.
- To cześć wam. – rzuciła do trójki chłopców – Do jutra Peter – Powiedziała i przytuliła go.
Po chwili odeszła i skierowała się do nas. Huncwoci stali jak spetryfikowani, a Peter, aż się zachwiał. Poszłyśmy do siebie.
- Jesteśmy pod wrażeniem – Powiedziałam z podziwem.
- Myślałyśmy, że zrezygnowałaś.
- Ale nie zrezygnowałam i mam spokój. – uśmiechnęła się – Jutro kolejna osoba nie?
Nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam o czekającym mnie zadaniu. Nazajutrz po śniadaniu usiadłyśmy we wspólnym, koło Huncwotów. Tym razem zdecydowała się Joanne. Rozmawialiśmy chwilę, gdy Jo zaczęła się przymierzać.
- Remus? – Spytała.
- Co ?
- Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne.
- Tak się zastanawiałam, czy ci się podobam? – Wypaliła.
James zakrztusił się herbatą.
- No, taak podobasz mi się. – Wystękał czerwony Lupin.
- Fajnie. – Odpowiedział tylko.
Jeszcze chwilę pogadałyśmy i poszłyśmy wszystko omówić. Pod wieczór Jo bolał brzuch i razem z Mandy poszły po coś do pani Pomfrey. Gdy wracały zaczepili je chłopcy.
- Ej Jo , Mandy zaczekajcie. – Zawołał Black.
- O co chodzi? – Spytała Mandy.
- Co się dzieje - spytał pytaniem na pytanie Potter.
- Z czym? – Nie dawała za wygraną Jo.
- Najpierw Mandy przytula Peter’a, później ty zadajesz takie pytania Remus’owi. – Drążył James.
- Ach to. No bo my grałyśmy w pewną grę, no i ja z Mandy już wykonałyśmy swoje zadanie.
- A Sue i Lily jeszcze nie. – Dodała Amanda.
- A jakie mają zadanie – James chciał się dowiedzieć. Dziewczyny roześmiały się.
- Zobaczycie. – Powiedziały tylko.
W niedzielę po śniadaniu podeszłam do Syriusza i walnęłam się mu na kolana. Jego twarz wyrażała szok. Usłyszałam śmiech i po chwili podeszły dziewczyny. Usiadły obok chłopców.
- Syriuszu, coś się stało? – Zażartowałam.
- Eee, co? – Spytał nieobecnym głosem.
- Czy coś się stało, bo masz dziwną minę.
- Nie, nic.
- Może mam wstać? – Popatrzyłam na niego niewinnie.
- Nie musisz. – wypalił szybko, za szybko. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- To znaczy jak chcesz to wstań, ale nie musisz. – Dodał zakłopotany.
- Jeszcze chwilę posiedzę. – tzn. dwie minuty, bo trzy trwa zadanie.
- Więc każda z was wykonuje zadanie na nas? – Spytał Potter.
- Tak. – Odpowiedziałam.
- Zatem Lily co masz zrobić, bo zostałem tylko ja?
- Jak tak bardzo chcesz się przekonać – zaczęła Lily. Przysunęła się do niego i pocałowała w policzek. James lekko poczerwieniał. Moja przyjaciółka się zaśmiała.
- Pierwszy raz widzę cię zakłopotanego – Wydusiła z siebie.
James to przemilczał.
W tygodniu nic się nie działo, oprócz kilku incydentów ze Snape’em. Chociaż Lilka najadła się nerwów. Po jednym zbyt okrutnym (według Lily) potraktowaniu Severusa, trzasnęła Potter’a z całej siły w twarz i uciekła. Znalazłam ją w dormitorium.
- Lily, dlaczego uderzyłaś James’a?
- Nie wiem – powiedziała cicho. Płakała.
- Przecież Snape obrażał też ciebie, a pozatym Syriusz też mu dokuczał, ale jakoś jego nie uderzyłaś.
- Ja wiem, przesadziłam – zaczęła – Ale nie wiem co się ze mną dzieje.
- W jakim sensie? – Zdziwiłam się.
- W towarzystwie James’a jakoś się denerwuje, a teraz nie wiedziałam co zrobić, no i jakoś tak wyszło.
- Ja wiem co ci jest. Zakochałaś się.
Lily podniosła zdziwione i zapłakane oczy.
- Chyba tak – przytaknęła – Muszę go koniecznie przeprosić. Tylko żeby był sam.
- Będziesz musiała go bardzo ładnie przeprosić, bo ma ciemne, czerwone odbicie dłoni na policzku.
- To go mocno walnęłam. – Wyjąkała Przestraszonym głosem.
- Wiesz co, ja z dziewczynami zabierzemy chłopaków na błonia, a ty pogadasz z James’em.
- No dobra.
- Chłopcy może przejdziemy się? – Spytałam po chwili.
- Świetny pomysł. – Wypalił Syriusz.
- James, ty zostań.
- Dlaczego! – Oburzył się.
- Bo ktoś chcę z tobą pogadać. – Wyszłam z resztą.
- Cześć. – Powiedziała cicho Lily.
- A, to ty chciałaś ze mną rozmawiać – Potter wcale nie był zły.
- Ale na osobności – Pociągnęła go za rękę do dormitorium.
- Jak to się stało, że ja tu mogę wejść? – Spytał.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Och, bo ja o tym wiem.
- Płakałaś? – Spytał przyglądając się jej twarzy.
- E, tak. Słuchaj James, przepraszam za ten policzek.
- Nic nie szkodzi. – westchnął – Doszło do mnie, że przesadziłem.
- I nie jesteś na mnie obrażony?- Spojrzał na nią dziwnie.
- Może trochę, ale wybaczę ci jak pójdziesz ze mną do Hogsemade.
- No dobra. – Uśmiechnęła się.
- To co, idziemy na błonia? – Spytał.
- OK.
...
- Pogodzeni? – Krzyknął Black.
- Tak. – Odpowiedzieli razem.
Wieczorem Lily powiedziała, że idzie z James’em do wioski. Dziewczyny też już były umówione. Jo z Remusem, a Mandy z Peter’em. Tylko ja zostałam sama. Postanowiłam się przejść. Szłam powoli i usiadłam w krzakach pod dębem obok jeziora. Nagle usłyszałam jakieś kroki, ktoś się zbliżał. Lekko wyjrzałam i wryło mnie. Niedaleko mnie siedział wielki, czarny pies, a po chwili zmienił się w... Syriusza ! Zaczęłam gorączkowo rozmyślać i doszłam do wniosku, że nic mu nie powiem, że jest Animagiem.
- Cześć, co robisz? – spytałam – Bo ja przyszłam porozmyślać.
- To tak jak ja.
- A można wiedzieć o czym? – Drążyłam.
- O jutrze. – Nie mam co robić.
- Nie idziesz do wioski? – Zdziwiłam się.
- Nie mam z kim. – westchnął – Samemu też nie mam ochoty chodzić.
- A poszedłbyś z koleżanką? – Zaproponowałam.
- Z tobą?
- Tak, też jestem osamotniona.
- Jasne, jutro po śniadaniu? – Uśmiechnął się.
- Oczywiście. – odwzajemniłam uśmiech – A gdzie pójdziemy?
- Zobaczy się. – Zaczął się śmiać.
- Wracamy? – Zrobiło się chłodno.
- Wedle życzenia. – Parsknęłam śmiechem. Syriusz wyszczerzył zęby.
- „Kudłaty pies” – Podał hasło.
Zaczęłam się śmiać, tak jak chyba nigdy w życiu. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Nie zwracaj na mnie uwagi. – wykrztusiłam – Do jutra.
Do dormitorium wpadłam jak burza, dziewczyny nie spały. Bronson zaczęła coś burczeć pod nosem, ale ją zignorowałam. Opowiedziałam im wszystko, nawet to, że Syriusz zamienił się w psa. Debbie spała. Nazajutrz obudziłam się dosyć późno, dziewczyny już się ubierały. Wszystkie były wystrojone. Ja chciałam zrobić wrażenie na Syriuszu, więc ubrałam obcisłe dżinsy i niebieską bluzkę, a włosy związałam w wysoką kitkę. Narzuciłam też szatę, ponieważ najpierw jest śniadanie. Moje współlokatorki już wyszły (nie licząc Deb ), więc na śniadanie szłam sama. Dostałam głupawki i zaczęłam biec odpychając ludzi na boki, wpadłam do Wielkiej Sali, rzuciłam się na ławkę pomiędzy James’em, a Jo i krzyknęłam :
- Cześć!
- Co to, sprint dla zdrowia? – Zaśmiał się Remus .
- Nie wiem coś mnie napadło i zaczęłam biec, Syriuszu już zjadłeś? – Dodałam wychylając się w jego stronę.
- Już kończę. – Odparł.
- Jo, jak idziecie do dormitorium, to weźmiecie moją szatę? – Nie miałam zamiaru w niej iść.
- Jasne.
- To Remus, weź moją też. – Krzyknął Łapa.
- I moją.
- Moją też.
Tak więc Jo z Remusem mieli cały komplet szat, a ja z Syriuszem wyszliśmy z zamku. Przed nami szedł Rogacz z Lilką.
- Lily, jesteś obrażona na mnie ? – Spytał cicho James.
- Nie jestem. – zdziwiona spojrzała na niego – Co ci przyszło do głowy?
- Nic nie mówisz. – odpowiedział ożywiony – Gdzie pójdziemy?
- Otworzyli nową kawiarnię pani Puddifoot, może tam? – Zaproponowała.
- OK.
- Ech, niezbyt tu. - skrzywiła się na różowy kolor – Ale zostaniemy jak już tu jesteśmy.
Potter poszedł po kawę, a Lily zajęła miejsce. Zaczęli rozmawiać.
...
- Przyniesiesz piwo kremowe ? – Spytałam Łapę.
- Jasne – odpowiedział i po chwili targał butelki i jakieś ciastka.
- Ładnie wyglądasz – Wyskoczył nagle.
- Dzięki, ty też wyglądasz nawet, nawet...
- Co to znaczy ? – Zaśmiał się.
- Wyglądasz extra.
Zbliżył się i mnie pocałował. Zakręciło mi się w głowie. Rozległy się ciche westchnienia.
- Podobasz mi się. – Powiedział cicho.
- Ty mi też oddałam mu pocałunek.
- Zostaniemy parą? – Spytał z nadzieją w oczach.
- Jasne – Rzuciłam mu się na szyję. Zaczęliśmy się całować. W tej sytuacji nakryli nas Remus, Jo, Peter i Mandy.
- Wy też? –Spytali roześmiani.
- Co my też? – Spytaliśmy zdziwieni.
- Chodzicie ze sobą?
- Tak. – odpowiedział rozpromieniony Łapa – Czyli wy też?
Reszta się wyszczerzyła.
- A gdzie Lily i James? – Spytałam.
-Nie mamy pojęcia, obeszliśmy chyba wszystkie możliwe miejsca. – Powiedział poważnie Peter.
- A u pani Puddifoot byliście?
- Nie! – krzyknęła Jo – Liliy przecież o niej wspominała.
- To chodźmy teraz.
- Kto to jest ? – Zainteresowali się chłopcy.
- Właścicielka nowej kawiarni. – Uświadomiła ich Joanne.
- Nie wierzę, żeby Rogacz tam był! – Krzyknął Black.
- Więc, nie znasz swojego przyjaciela, właśnie tam siedzi. – Wskazałam go palcem.
- I James tam wszedł? – niedowierzał Łapa – Merline różowe ściany.
Podglądani państwo najwyraźniej dobrze się bawili, bo zaczęli się śmiać.
- Co tu tak wesoło?- krzyknął Syriusz – I co ty tu robisz?
- Siedzę, nie widać? – James wywrócił oczami.
- W takim lokalu? – Black jeszcze raz się rozejrzał.
- Jak weszliśmy to zostaliśmy – Odpowiedziała za chłopaka Lily.
- Poznajcie trzy nowe pary! – Wyszczerzył zęby Lunatyk.
James z Lilką otworzyli szeroko oczy na tą nowinę.
- Jesteście razem? – Niedowierzała panna Evans.
- Tak! – Krzyknęła reszta.
Po godzinie wróciliśmy do zamku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Sob 20:34, 08 Paź 2005    Temat postu:

4. Pozorowanie wychodzi na dobre.

Październik rozpoczął się ulewnymi deszczami. Dni stawały się coraz krótsze. Było coraz zimniej. Nauki było pod dostatkiem. W środku miesiąca James widowiskowo złapał znicza, wygrywając mecz. Trzeba było mu przyznać, że drużyna pod jego wodzą spisywała się znakomicie. Krótko mówiąc – James Potter był świetnym szukającym i kapitanem. Natomiast Lily zyskała kolejnego wielbiciela. Rogacz był niepocieszony, chodził smutny i zamyślony. Niepodejrzewał, że pannie Evans Mark Joffe wcale się niepodoba w przeciwieństwie do niego. Prawdę mówiąc Mark zaczął ją wkurzać. Był bardziej namolny niż niegdyś James. Kilka razy dziennie proponował jej spotkania lub swoją pomoc. Chodził za nią krok w krok. Czekał na nią nawet pod łazienką dziewczyn. Aż pewnego dnia czara się przelała.
- Lily! Lily! Zaczekaj na mnie kochanie – krzyczał za nią Joffe w pewien burzliwy wtorek.
- Czego znowu chcesz? – warknęła na niego.
- Chciałbym cię prosić, żebyś została moją dziewczyną – zaczął z obleśnym uśmiechem. Lily zesztywniała, nie miała zamiaru z nim chodzić. Tylko jak go spławić. Zaczęła gorączkowo myśleć.
- Och nie mogę, mam już chłopaka – powiedziała z niepewną miną.
- Niby kogo? – wydarł się.
- Eee... Potter’a – krzyknęła oświecona.
- Przecież go nienawidzisz – zdziwił się.
- Wcale nie.
- Jakoś ci nie wierzę, idę z nim pogadać – wzruszył ramionami.
Lily oblał zimny pot. Co ona zrobi, gdy on dowie się prawdy. Nawet nie chciała o tym myśleć. Musi dorwać Potter’a, przed Joffe’em i poprosić, żeby udawał jej chłopaka. Nawet jej się to spodobało. James jej się podobał, ale wstydziła się przyznać do tego. Zaczęła biec jak szalona i wpadła do wieży krzycząc...
- Potter! Gdzie jest Potter? Muszę z nim pogadać.
- Mandy powiadomiła ją, że poszedł do dormitorium z Syriuszem. Pędem poleciała we wskazane miejsce. Wbiegła bez pukania. Black właśnie przebierał się i miał zdjętą bluzkę, więc miała sposobność obejrzeć jego umięśnioną klatę. Zawstydził ją trochę ten widok.
- Sorry Łapa, ale koniecznie muszę porozmawiać z James’em.
Wspomniany spojrzał na nią zdziwiony. Syriusz po ubraniu bluzki wyszedł puszczając tylko oko do przyjaciela.
- O co chodzi? – zagadnął ją – Coś się stało?
- Mam do ciebie sprawę, a raczej prośbę. – zająknęła się.
- Zamieniam się w słuch – zaintrygowała go.
- Wiesz, że łazi za mną Mark Joffe?
- Tak wiem – przyznał niechętnie i śmiesznie zmarszczył nos.
- Więc dzisiaj zaproponował mi chodzenie.
- Co! – krzyknął wzburzony – Zgodziłaś się?
- Oczywiście, że nie, ale musiałam wymyślić coś szybko.
- No i co?
- Powiedziałam mu, że mam chłopaka, a dokładnie, że...
- A masz?
- Nie, przerwałeś mi, powiedziałam mu, że to ty nim jesteś.
- Że ja jestem twoim chłopakiem? – niedowierzał jej.
- Tak – przytaknęła – i tu jest moja prośba, czy mógłbyś udawać mojego chłopaka? – dodała poważnie.
- No, mogę. – odpowiedział wyraźnie wstrząśnięty James.
- To dobrze kamień spadł mi z serca, nie mam zamiaru użerać się z tym debilem.
- A co ja mam robić?
- No, jak będzie w pobliżu to przytulimy się do siebie, złapiemy za ręce...
- Pocałujemy też? – wpadł w jej słowa.
- Jak nie będziesz miał nic przeciwko, to chyba tak.
- Oczywiście, że nie będę miał – zapewnił skwapliwie – ale co będę miał w zamian za udawanie twojego chłopaka?
- Przyjemność – szybko wypaliła.
- To też – przytaknął – ale może jakiś mały całus?
- No dobra – niespodziewanie dla niego zgodziła się.
Zaczęła do niego podchodzić, już czuł jej oddech i pocałowała go... w policzek. Mina chłopaka zrzedła.
- Co to miało być? – zaprotestował.
- Całus w policzek – zaśmiała się – a czego ty chciałeś ?
- Niczego – skapitulował.
- Czekaj jutro we wspólnym. – powiedziała na pożegnanie – Pójdziemy razem na śniadanie.
...
- Sue, nie uwierzysz co się dzisiaj stało – krzyknęła do mnie Lily.
Opowiedziała mi wszystko. Słuchałam tego z lekkim rozbawieniem.
-Pocałujesz go? - niedowierzałam.
- Jak będę musiała – odpowiedziała niewinnie.
- Według mnie ta cała sytuacja ci odpowiada.
- Masz rację. Rogacz coraz bardziej mi się podoba.
Nic nie odpowiedziałam.
- A wiesz, widziałam dzisiaj Syriusza – powiedziała nagle.
- No to co? – zdziwiłam się – Ja też go widziałam.
- Ale ja go widziałam bez bluzki – puściła mi oko.
- Naprawdę? Gdzie? Jak wyglądał? – zarzuciłam ją pytaniami.
- Jak poszłam do ich dormitorium, to właśnie się przebierał – Lilka zrobiła rozanieloną minę – wyglądał extra, no co?
- Nie za bardzo się ekscytujesz? – podniosłam brew.
- O co ci chodzi? – nie wiedziała.
- To mój chłopak. – krzyknęłam.
- No to co – wzruszyła ramionami – ale świetnie wyglądał.
- Ja ci dam świetnie wyglądał – zamachnęłam się parasolką, która leżała na łóżku.
- Przecież może mi się podobać – podpuszczała mnie.
Zamachnęłam się znowu, ale odskoczyła. Zaczęłyśmy się gonić. Lily po dłuższej bieganinie wyskoczyła na schody i pognała do wspólnego pokoju. Pewnie myślała, że tam dam jej spokój. Niedoczekanie. Wybiegłam za nią trzymając czerwoną parasolkę. Przed kominkiem siedział Łapa z Rogaczem. Zaczęłam krzyczeć do Lily, żeby przestała uciekać, bo i tak ją złapię. Obie śmiałyśmy się jak szalone.
- Susan, uspokój się – próbowała załagodzić sytuację – przecież żartowałam.
- Nie sądzę – próbowałam być przekonująca – masz zostawić moją własność w spokoju.
- No dobra, ale przestań mnie okładać i gonić, mam dość.
- I o to chodzi, wreszcie cię dostanę w swoje ręce
-Nie żartuj – wysapała.
- Mówię całkowicie poważnie – uśmiechnęłam się drapieżnie.
- Ja już nie mogę, w razie czego mój chłopak mnie uratuje – usiadła koło James’a i się do niego wyszczerzyła.
- Nawet twój chłopak, jak to powiedziałaś, nie poradzi sobie ze mną, gdy ktoś bezkarnie bierze lub mówi o mojej własności w nieodpowiedni sposób – krzyknęłam wojowniczo – a właśnie James może ściągniesz dla swojej dziewczyny bluzkę, może wtedy przestanie rozprawiać o częściach ciała mojego Syriusza. Wszyscy się zaśmiali, nawet Lily, która poczerwieniała.
- Więc o to się kłócicie – poważnie odpowiedział Potter – uważaj Lily, bo mogę nie przeżyć twoich poczynań. Znów wspólny śmiech. Usiadłam obok swojego chłopaka.
- Więc jesteście przyszywaną parą? - zastanowił się Syriusz.
- Tak – odpowiedział James – od jutra zaczynamy grę, prawda Lily?
- Oczywiście – odpowiedziała – ta gra się toczy o to czy ten debil się odczepi.
- A gdzie reszta? – spytałam chłopców.
- Poszła się przejść – powiedział James.
- Lily może pójdziemy spać, jutro przed tobą ważny dzień.
- Dobra, cześć Syriusz, cześć James.
- Do jutra – odpowiedzieli jednocześnie.
Po godzinie już miałyśmy się kłaść, gdy ktoś zapukał.
- Proszę! – Krzyknęła Lily.
Do pokoju władowali się chłopcy.
- Czego chcecie? – Zdziwiłam się.
- Tylko życzyć dobrej nocy – odpowiedzieli znowu równocześnie i wyszli, ale zanim drzwi zamknęły się Łapa krzyknął do mnie...
- Świetnie wyglądasz w tej koszulce.
Zarumieniłam się trochę, bo koszula nocna była dość krótka i prześwitująca. Po dwudziestu minutach przyszła reszta dziewczyn i już spokojnie poszłyśmy spać. Śniła mi się właśnie randka z Syriuszem, gdy poczułam, że coś mnie szarpie.
- Susan, wstań już. Zaraz śniadanie. – Wrzeszczała i szarpała mnie Lilka.
- A tak już wstaję – jęknęłam – a dziewczyny?
- Poszły już do Hogsemade, przecież dzisiaj sobota.
- Taak, zapomniałam. Zwlekłam się z łóżka. Zauważyłam, że Lilka specjalnie się stara, żeby ładnie wyglądać.
- Idziesz z Łapą do wioski? – spytała po chwili Lilka.
- Nie wiem, nie chce mi się, chyba poproszę Łapcie, żebyśmy zostali.
- Łapcie?! – ryknęła śmiechem – Gotowa?
- Tak, idziemy.
Syriusz z James’em czekali, siedząc w fotelach przed kominkiem.
- Łapciu, zostaniemy w zamku?
- Jak chcesz, najdroższa – rzekł teatralnie.
- James jesteś gotowy na przedstawienie?
- Oczywiście.
- To teraz złapiemy się za ręce i wyjdziemy z wieży. – Rogacz podniósł na nią zaskoczony wzrok – No co tak patrzysz? Musimy wyglądać jak para. I nie tracąc czasu wzięła go za rękę. Potter zrobił rozanieloną minę.
- Może mi się wydaje, ale Lily to się chyba podoba. – cicho powiedział Łapa.
- Zgadłeś – przytaknęłam – powiem ci, ale przyrzeknij, że mu nic nie powiesz.
- Przyrzekam – potwierdził zaintrygowany.
- Rogacz podoba się jej, ale ona chce stopniowo, nie chce tak wylecieć z tą informacją.
- Aha – odpowiedział – James chyba będzie skakał z radości jak zaczną na serio chodzić.
- Pst, Lily, Mark idzie – powiedziałam szeptem.
- Szybko James, obejmij mnie – gorączkowo mówiła Lilka.
- Nie tak – poprawiła jego rękę – w pasie.
- Zaraz będzie przechodził – szepnął Łapa.
- A teraz mnie pocałuj – Lily.
- Co ?
- Szybciej – ponagliła go.
Nie było czasu, więc Lily stanęła na palcach i sama pocałowała zaskoczonego chłopaka w usta. Joffe przeszedł, ale oni nadal się całowali. Dopiero po dłuższej chwili odsunęli się od siebie. Stali i patrzyli na siebie zakłopotani.
- Nic wam nie jest? – spytał cicho Łapa.
Oboje jak na komendę obrócili się w naszą stronę. Poczerwienieli na twarzy.
- No i jak było? – wyjąkała Lilka.
- Extra wyglądaliście całując się – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jeszcze bardziej się zmieszali.
- Chodzi mi o to, jak zareagował Mark? – wystękała znowu.
- O, zrobił się cały czerwony, zacisnął pięści i wściekły poszedł dalej.
- Świetnie – ucieszyła się – może się odczepi.
James nic nie mówił, zeszliśmy na śniadanie.
- Co będziecie robić? – spytałam przybraną parę.
Spojrzeli po sobie.
- Muszę odrobić wypracowanie z eliksirów – oznajmiła panna Evans.
- Mogę iść z tobą? – spytał James – ja też jeszcze nie odrobiłem.
- Jasne – zgodziła się.
- Aha – skomentowałam – to będziecie w bibliotece. A my Syriuszu?
- Też chcesz robić eliksiry? – skrzywił się.
- Nie – także się skupiłam – nie chce mi się. Może pójdziemy na błonia?
- OK. – przytaknął – nad jezioro.
Po pół godzinie rozdzieliliśmy się. Szłam z Syriuszem za rękę.
- Wspaniałe jest życie – westchnęłam – mam przyjaciół i cudownego chłopaka.
Łapa dumnie wypiął pierś.
- Tylko nie rozumiem jednego – zastanowiłam się – co ty widzisz we mnie.
- Jesteś wyjątkowa i za to cię kocham.
- Och Łapko - uwiesiłam mu się na szyi i mocno pocałowałam. - Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem.
Usiedliśmy pod dębem całując się.
...
- Lily - wyszeptał Potter – Joffe idzie za nami.
- Och – Evans westchnęła – teraz ten Krukon będzie nas śledził.
James złapał ją za rękę.
- Dobrze. Bardzo dobrze – powiedziała ledwo dosłyszalnie – gratuluje zimnej krwi.
W bibliotece pisali wypracowanie, ale wiedzieli, że są obserwowani.
- Kochanie skończyłeś już? – po godzinie spytała Lily.
- Zaraz, daj mi minutę – zapewnił – Już. Skończone.
- Och, dzielny chłopiec – pochwaliła go – zasłużyłeś na nagrodę.
Nie mówiąc nic więcej pocałowała go. Odwzajemnił pocałunek. Nie przestali nawet, gdy usłyszeli trzask drzwi. Obieli się. Większość ludzi zaczęła się na nich patrzeć. Nawet pani Pince. Po kilku minutach przestali, ciężko oddychając. Spojrzeli po sobie zafascynowani drugą osobą. W tej samej chwili pomyśleli o tym samym, by ten związek okazał się prawdziwym.
- Było cudownie – wyszeptała zażenowana Lilka.
Chłopak wyglądał na zaskoczonego jej słowami.
- Tak, świetnie całujesz James – dodała pewniej i przytuliła go do siebie.
Rogacz w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć i zrobić, w końcu zdecydował się też ją objąć. Wyszło mu to trochę sztywno.
- Lily, może byśmy zaczęli... – spytał po chwili cały czerwony na twarzy James – Nie, nie słuchaj mnie. – Nie wystarczyło mu odwagi.
- Dokończ, proszę – spojrzała mu głęboko w oczy. Była w nich nadzieja i prośba. Znalazł w sobie ostatnie pokłady odwagi.
- Może byśmy zaczęli chodzić ze sobą, tak na serio? – wyszeptał i spuścił wzrok.
- Chciałbyś ? – wyszeptała równie cicho.
- Tak, bardzo. – nadal miał spuszczone oczy.
Odpowiedziała mu pocałunkiem.
- Czy to oznacza, że chcesz? – spojrzał jej w oczy.
- Oczywiście. – odpowiedziała – Marzyłam o tym.
Za ręce wyszli z biblioteki.
- Ale, James, może nie powiemy im jeszcze?
- Dlaczego ? – chłopak zatrzymał się.
- Nie wiem – zamyśliła się – ale wolałabym, żeby dowiedzieli się po tej całej aferze z Markiem.
- Czyli jak on cię przestanie nękać, to oni się dowiedzą? – chciał się upewnić Potter.
- Tak, właśnie – ścisnęła mocniej jego dłoń.
Gdy doszli nad jezioro ich przyjaciele nadal się całowali, nie mówiąc nic, usiedli i zaczęli ich obserwować.
Syriusz z Sue poczuli się nieswojo. Obejrzeli się.
- Czemu nie powiedzieliście, że przyszliście? – warknął Łapa.
- Tak ślicznie wyglądaliście... – zaśmiał się Rogacz.
- ...że, aż szkoda było wam przerywać – wpadła mu w słowa rudowłosa.
Oboje wybuchnęli głośnym śmiechem, aż kilka osób na nich spojrzało. Przyjaciele spojrzeli na nich nadal wkurzeni.
- A u was co? – spytałam z poirytowaniem.
- E, Joffe nas śledził – powiedziała Lilka.
- Spławiliśmy go – krzyknął podekscytowany Rogacz.
Przez kilka minut wysłuchiwaliśmy ich historii, by wybuchnąć śmiechem. Po obiedzie poszłam z Lily do łazienki, a chłopcy do wieży. Gdy wróciłyśmy siedzieli na fotelach przed kominkiem. Nie namyślając się długo ponownie usiadłam Łapie na kolanach, ku mojemu zdziwieniu Lil zrobiła to samo, tyle że z Rogaczem.
- Wczuwacie się w rolę – nie powstrzymałam się.
- Przecież nikt nie może podejrzewać, że to farsa – roześmiał się Potter i puścił oko Lilce, ale niestety tego nie zauważyłam.
Postanowiliśmy się przejść, ku mojemu i Syriusza zdumieniu, Lily z James’em cały czas trzymali się za ręce i przytulali, ale przeszli samych siebie, gdy się pocałowali chociaż Marka Joffe’a nie było w pobliżu.
- Co się z wami dzieje? – zapytałam.
- O co ci chodzi? – zdziwili się.
- Dziwnie się zachowujecie. – patrzyłam to na jedno to na drugie.
- Zdaje ci się. – zakończyła temat panna Evans.
Remus i reszta wrócili dopiero przed kolacją. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Następne kilka dni minęło spokojnie. W czwartek wydarzyło się coś, co nam poprawiło humory. Od rana Krukon szwędał się za nami. Nasza para chodziła non-stop przytulona i dawała sobie buziaki. W końcu po obiedzie Mark Joffe pojawił się w towarzystwie dziewczyny. Wszyscy się uśmiechnęli, a Lilka i James wymienili tajemnicze uśmiechy. Nie rozumieliśmy o co chodzi, ale nikt o to nie spytał. Wyjaśniło się to dopiero po kolacji we wspólnym pokoju.
- Musimy wam coś powiedzieć – zaczął dziwnie poważnie Rogacz – chodzimy ze sobą, przyciągnął do siebie Lilkę, która się do nas wyszczerzyła i dodała – Tak, na poważnie.
- Naprawdę? – wykrzyknęłam.
- Tak! – potwierdzili radośnie.
Rozmawialiśmy do późna i oczywiście następnego dnia spóźniliśmy się na lekcje. Przez następne kilkanaście dni nic szczególnego się nie działo, ale zbliżała się pełnia i miałyśmy już przygotowany plan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Sob 18:43, 15 Paź 2005    Temat postu:

5. Koniec tajemnicy

Listopad rozpoczął mroźną porę nadchodzącej zimy. Wszędzie paliły się kominki. Przerwy nauczyciele pozwalali spędzać nam w zamku. Huncwoci mieli pełno pomysłów i ciągle je realizowali. Tak więc w szkole panował zamęt. W połowie miesiąca Remus znów zaczął źle wyglądać i przyrzekłyśmy sobie, że tym razem poznamy ich tajemnice. Ten pamiętny wtorek rozpoczął się burzą, która waliła w okna. Remus Lupin od rana był w skrzydle szpitalnym. Wieczorem, gdy reszta chłopców zaczęła się zbierać, szybko wzięłam pelerynę niewidkę i wybiegłyśmy za nimi. Na szczęście deszcz ustał. Chłopcy szli do wierzby bijącej. Przeżyłyśmy szok, gdy wszyscy zamienili się w zwierzęta. Syriusz w psa, James w jelenia, a Peter w szczura. Do tej pory myślałyśmy, że tylko Łapa jest animagiem. Po ich wejściu do środka postanowiłyśmy czekać, aż wyjdą. Po kilku godzinach wyłonił się jeleń, szczur, pies i... wilkołak. Nie mogłyśmy w to uwierzyć. Remus wilkołakiem, ale wszystko się zgadzało. Pełnia, choroba, jego bogin – księżyc. Nie wiedziałyśmy jak przyjmie tę wiadomość Joanne, w końcu to jej chłopak, ale była opanowana. Pewnie była uspokojona tym, że dyrektor Dumbledore wie o wszystkim. W ciszy wróciłyśmy do dormitorium, Długo rozmawiałyśmy, a gdy w końcu poszłyśmy spać, ja jakoś nie mogłam zasnąć, pewnie reszta też. Długo zadawałam sobie pytanie „Dlaczego to nieszczęście musiało spotkać akurat Remusa?”
- Dziewczyny, kiedy im powiemy, że o nich wiemy? – spytała nazajutrz Mandy.
- Myślałam o tym. – zaczęłam – Według mnie powinnyśmy ich zaskoczyć tym, np. gdy się wymkną w nocy pójdziemy za nimi, przyłapiemy ich i wtedy się dowiedzą.
- Jo – chciałam zadać dręczące mnie pytanie – nie obraź się, ale nadal będziesz chodzić z Remusem?
Spojrzała na mnie dziwnie.
- Oczywiście – oburzyła się – a co ty myślałaś, że go zostawie?
- Nooo, nie byłam pewna twojego wyboru.
- Nie zostawię go – powtórzyła – a pozatym, już wynajdują eliksir, dzięki któremu zostaje świadomość ludzka po przemianie.
- Aha – odpowiedziałam – to super.
Przez następny tydzień każda miała dyżur. Chodziła w pelerynie niewidce i podsłuchiwała chłopaków. Aż nadszedł piątek. Na zwiady poszła Jo.
***
- Chłopaki, szykuje się akcja – rzucił James – nie za bardzo poszły nam eliksiry musimy je podmienić. Remus nie musisz iść twój był dobry.
- Zwariowaliście – obruszył się – oczywiście, że idę.
Reszta wyszczerzyła zęby.
- No to jutro w nocy o dwunastej, weźmiemy niewidkę i mapę – oświadczył Syriusz.
- Tak to dobry czas – odpowiedział mu Peter.
Joanne uznawszy te informacje za dostateczne wymknęła się z ich pokoju i pognała do nas. Przez chwilę opowiadała, a gdy skończyła siedziałyśmy cicho.
- W takim razie, my też jutro pójdziemy podmienić eliksiry – powiedziałam w końcu. Dziewczyny się zdziwiły.
- No przecież nam też nieposzły najlepiej, oprócz Jo – dodałam.
- Extra – Mandy zaświeciły się oczy – wreszcie dostane wyższą ocenę.
- To postanowione, jutro w pelerynie idziemy za chłopakami.
- Jest jeszcze jedna rzecz – powiedziała Jo.
- O co chodzi?
- Chłopcy wspominali o jakiejś mapie, na której wszystko widać, więc będę musiała rzucić na nas zaklęcie nienaszonalności.
- Co to jest? – spytała zdziwiona Lilka – Nigdy o nim nie słyszałam.
- Dzięki takiemu zaklęciu nie widać nas na żadnej mapie lub planie – wytłumaczyła Jo.
Nazajutrz nie myślałyśmy o niczym innym tylko o tym wypadzie. Pod wieczór Joanne zaczęła rzucać zaklęcie. Mruczała po łacińsku i wymachiwała dziwnie różdżką.
- Już – powiedziała – skończyłam.
- Działa ono? – spytałam sceptycznie.
- Stuprocentowej gwarancji nie daję – westchnęła, bo lubiła być perfekcyjna – rzucałam je po raz pierwszy.
- Miejmy nadzieje, że działa – dodałam.
Do dwunastej siedziałyśmy w koncie Pokoju Wspólnego. Kilka minut po, było pusto. Usłyszałyśmy kroki, chłopcy schodzili z dormitorium, wyszłyśmy za nimi z wieży. Było słychać ich ciche głosy.
- Gdzie Filch?
- U siebie.
- A Pani Norris?
- Też.
Po pokonaniu kilku pięter, usłyszałyśmy zdenerwowany głos Lunatyka.
- Ktoś idzie za nami. – szepnął – Jakby trzy lub cztery osoby.
- Daj spokój – dało się słyszeć zirytowany głos Syriusza – nikogo nie ma na mapie.
- Ale Remus zawsze wszystko słyszał – dodał Peter.
- Teraz się myli. – warknął Black.
Po przejściu kolejnego kawałka drogi Remus znów się odezwał.
- Mówię wam ktoś idzie.
- Daj już spokój. – tym razem to był James.
Więcej nie chciałam czekać.
- Lunatyk ma racje – powiedziałam – od wieży idziemy za wami.
- Sue, to ty? – niedowierzał Łapa.
- Tak – odpowiedziałam – reszta dziewczyn też tu jest.
- Może zdejmiecie pelerynę? – zaproponowała Lily.
- Nie chowajcie mapy, wiemy o niej. – dodała Jo.
- Koniec waszych tajemnic – zakończyłam i zdjęłam z nas niewidkę.
Chłopcy poszli w nasze ślady.
- Skąd o tym wiecie? – wyszeptał Rogacz, było widać, że jest wkurzony.
- Śledzimy was – powiedziałam z satysfakcją.
- Pewnie was to cieszy? – zapytał Glizdogon.
- No, oczywiście szczurku – odpowiedziała mu Mandy.
Chłopcy zbladli.
- Mnie też jelonku. – Lily.
- I mnie wilczku. – Jo.
- No i oczywiście mnie szczeniaczku – zaśmiałam się – wiemy, że jesteście animagami i że Remus jest wilkołakiem. Nie sądziliście, że to odgadniemy, nie? – dodałam chłodniej.
Lunatyk był bardzo blady i rzucał przerażone spojrzenia w stronę Joanne.
- Musimy pogadać chłopaki – ostrzegła ich Lilka – ale najpierw chodź my podmienić te eliksiry. Tak więc w ciszy zeszliśmy do lochów. Po chwili wszystko było gotowe.
- Jak mamy rozmawiać to pójdziemy do pewnego pokoju. – oświadczył James.
Po dwudziestu minutach doszliśmy. Rogacz zamknął oczy i się skupił. Po chwili ukazały się drzwi.
- Wiem co to jest – krzyknęła Jo – tata mi opowiadał, to Pokój Wejść i Wyjść.
- Lub inaczej Pokój życzeń. – dodał Łapa.
- Nigdy nie chciał powiedzieć, gdzie się znajduje. – stwierdziła ze smutkiem panna Stiles.
W środku był kominek, stół, krzesła, kubki i dzbanek z herbatą.
- Więc jak się dowiedziałyście, że jestem kim jestem? – spytał cicho Remus.
- Podczas pełni szłyśmy za wami i wszystko zobaczyłyśmy – zaczęła rudowłosa – później sprawdziłyśmy fakty: daty twoich zniknięć, choroba, no i twój bogin – księżyc.
- Ach – westchnął smutny – To teraz odwrócicie się ode mnie?
Reszta chłopaków zrobiła poważne, lecz przestraszone min. Byłam wstrząśnięta jego pytaniem.
- Nie! – kszyknełyśmy równocześnie – Co ci przyszło do głowy? – dodałam.
- Przecież jestem wilkołakiem, mogę was pogryźć – sarkastycznie odpowiedział.
- Nie żartuj – po raz pierwszy odezwała się Jo – bardzo wiele o tym czytałam, a pozatym opracowują już specjalny eliksir dzięki któremu po przemianie ma się świadomość.
- Tak wiem, czytałem o tym.
- A od kiedy jesteście animagami? – zapytałam, żeby zmienić temat.
- Od zeszłego roku. – odpowiedział James – A jak to się stało, że nie było was widać na mapie?
- Joanne to załatwiła – machnęłam na nią ręką.
- Podsłuchałam, że ją macie – zaczęła – i rzuciłam na was zaklęcie...
- ...nienanoszalności – dokończył Lunatyk.
- Tak – spojrzała na niego zdziwiona.
- Też czytam książki.
Wszyscy się zaśmiali.
- Zaraz je zdejmę – powiedziała tylko.
- James, mógłbyś się zmienić? – zapytała Lilka – chciałabym cię zobaczyć z bliska.
- Wszyscy się zmieńcie.
Po chwili szczur był na rękach Mandy. Lilka głaskała i wpatrywała się z zachwytem w jelenia, a ja głaskałam psa.
Jo siedziała obok Remusa. Po pół godzinie zaczęliśmy się zbierać.
- Joanne zostań – krzyknął Lunio – wrócimy bez peleryny – zwrócił się do nas.
- Jasne – przytakneliśmy.
- O co chodzi? – spytała zdezorientowana Jo.
- O nas – wyszeptał – zrozumiem, jak nie będziesz chciała być ze mną.
Widać było, że jest zrozpaczony.
- Oj, Luniaczku, Luniaczku...
Spojrzał na nią wyczekująco.
Jo usiadła mu na kolanach, twarzą w twarz i zaczęła mówić.
- Jesteś świetnym chłopakiem. Inteligentny i przystojny z ciebie wilczek – uśmiechnęła się – a to, że nie zmieniłeś się, utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś cudowny i jedyny w swoim rodzaju, dlatego nie zrezygnuje z ciebie i nadal będę twoją dziewczyną. Zanim cokolwiek zdołałby powiedzieć zaczęła go całować.
***
- Co oni tak długo tam robią? – zastanawiał się James.
- Są nadal w pokoju życzeń. – odpowiedział mu Łapa – Szkoda mi Lunia – dodał.
- Nam też – Lily westchnęła, ale Jo go nie rzuci.
- To dobrze, nie wiem, jakby przeżył tą stratę.
Na śniadaniu nadal nie było naszych przyjaciół. Po powrocie zastaliśmy ich przed kominkiem; całowali się.
- Co tu się dzieje? – spytał zaskoczony Syriusz – I gdzie byliście całą noc?
- Po pierwsze całujemy się, a po drugie byliśmy tam, gdzie nas zostawiliście – Jo wyszczerzyła zęby.
- To się chyba nie nudziliście? – Łapa.
- Nie, było bardzo ciekawie – odpowiedziała – prawda wilczku?
- Ależ oczywiście! – uśmiechnął się.
Zaczęliśmy się na nich gapić.
- Nie wiemy, czy wam powiedzieć, co robiliśmy – zastanawiała się Jo.
- Powiedzcie – zaczęliśmy ich prosić.
Zaczęłam podejrzewać co, ale nie mogłam uwierzyć, musiałam to od nich usłyszeć.
- Kochaliśmy się – Remus objął naszą przyjaciółkę.
Wytrzeszczyliśmy na nich oczy.
- Serio? – wykrztusiła Lilka.
- Oczywiście. – odpowiedziała jej Jo – Co przeszkadza wam, że my to pierwsi zrobiliśmy?
Wszyscy się zaczerwienili, gdy doszedł do nich sens jej słów. Nikt nie odpowiedział. Joanne opowiedziała nam później z grubsza co zaszło, a Lunatyk pewnie chłopakom. Nie mogłam w to uwierzyć.
***
Niedługo święta, zostaje w Hogwarcie razem z Syriuszem, James’em i Lilką. Będziemy jedynymi gryfonami. Na dworze leży pełno śniegu, zaliczyliśmy już kilka bitew, niestety chłopcy wygrali.
- Lily, co dostane od ciebie w prezencie? – chyba po raz setny pytał się Rogacz.
- Zobaczysz – zrobiła złośliwą minę – ale jak jeszcze raz zapytasz, to nic nie dostaniesz.
- Jestem po prostu ciekawy.
Ostatnimi czasy bardzo często rozmawialiśmy we wspólnym. Nikomu nic się nie chciało, ani też w szkole nic specjalnego się nie działo. Zostałam gwałtownie obudzona.
- Susan wstawaj – krzyczała rudowłosa – dziewczyny wyjeżdżają.
Po około godzinie byłyśmy przy drzwiach wejściowych i zegnałyśmy dziewczyny, a chłopcy Remusa i Peter’a. Gdy wyszli Syriusz spytał nas:
- To co dziewczynki będziemy robić?
- Na razie idziemy do łazienki – odpowiedziałam.
- Poczekamy na was we wspólnym – James.
Po dwudziestu minutach byłyśmy w wieży. Wskoczyłam Syriuszowi na kolana, Lilka James’owi.
- Może pójdziemy na błonia? – zaproponował Łapa.
- Jasne! – zgodny okrzyk.
Na błoniach spędziliśmy klika godzin. Do zamku wróciliśmy, gdy się ściemniało. Stoły były zsunięte i siedzieliśmy z nauczycielami. Następne kilka dni minęło bardzo szybko. W prezencie od Łapy dostałam naszyjnik, a on dostał książkę o transmutacji (to jego ulubiony przedmiot). Lily od James’a dostała śliczną bransoletkę. Rogacz mało nie udusił jej w podzięce za swój prezent, oprócz książki o quidditchu dostał ramkę ze zdjęciem swojej ukochanej w stroju kąpielowym na plaży. W ostatni dzień przed przyjazdem naszych przyjaciół siedziałam z Syriuszem we wspólnym. Lily z James’em już od dwóch godzin byli w męskim dormitorium.
- Łapko może pójdziemy do mojej sypialni? – naprawdę miałam ochotę robić to co zapewne robią Rogacz z Lily. Syriusz wyglądał na zaskoczonego, ale widać było, że jest szczęśliwy.
- A co chcesz tam robić? – spytał w końcu.
- To co masz teraz na myśli – pociągnęłam go za rękę.
Z dormitorium wyszliśmy dopiero pod wieczór. Nasi przyjaciele siedzieli przed kominkiem. Jedno spojrzenie między nami wystarczyło, żebyśmy dowiedzieli się, że przeżyliśmy nasz pierwszy raz.
***
Następne kilka miesięcy minęło na wytężonej pracy umysłowej związanej z Owutemami. Wszyscy chcieli dobrze zdać. Syriusz chciał dostać posadę w Ministerstwie Magii, Lily i James zdecydowali się zostać aurorami, Remus postanowił dalej uczyć się OPCM, Jo eliksirów, a ja pragnęłam zostać uzdrowicielką. Mandy i Peter jeszcze nie wiedzieli. Pod koniec maja Dumbledore zaproponował nam wstąpienie do Zakonu Feniksa. Wszyscy się zgodzili. Na świecie ginęło coraz więcej ludzi. Mordów dokonywano prawie codziennie. Kilkoro uczniów straciło rodziny. Egzaminy minęły w dużym stresie, ale poszło nam nadzwyczaj dobrze. Najlepsze wyniki osiągnęli Remus, Jo i Severus Snape. Koniec roku nadchodził dużymi krokami. W międzyczasie James oświadczył się Lily. Zgodziła się. Ślub miał odbyć się miesiąc po końcu roku. Wszyscy przyrzekliśmy sobie, że zostaniemy przyjaciółmi do końca życia. Siostra Lily Petunia wyszła za mąż za Vernona Dursley’a. Rogacz z zielonooką w dniu ślubu byli bardzo szczęśliwi. Wszyscy tańczyli i się śmiali. Nikt nie spodziewał się, że tragedia powoli nadchodzi. Pół roku po ślubie Lily zaczęła spodziewać się dziecka. Peter stał się dziwny. Coraz rzadziej się z nami spotykał, a jak już przyszedł był bardzo zdenerwowany. Nawet Mandy nie wiedziała o co mu chodzi. Pomiędzy nimi zaczęło się psuć. Po narodzinach Harry’ego, syna James’a i Lilki było dziwnie spokojnie. Z Syriuszem zostaliśmy matką i ojcem chrzestnymi. Z czasem Dumbledore powiadomił szczęśliwych rodziców o czyhającym na nich niebezpieczeństwie. James zdecydował się użyć Zaklęcia Fideliusa na Syriuszu. Niestety nie dowiedziałam się, że Strażnikiem Tajemnicy w ostateczności został Peter Pettigrew. Śmierć Lily i James’a była dla mnie wielkim szokiem. Nie mogłam uwierzyć, że mój narzeczony, w którego tak wierzyłam i któremu bezgranicznie ufałam – zdradził ich. Jeszcze większym szokiem było to, że zabił Peter’a i Mandy, która była w tłumie gapiów. Black został skazany i bardzo byłam zadowolona z tego. Nie sądziłam, że będę tego żałować. Związek Jo z Remusem rozpadł się. Moja ostatnia przyjaciółka wyjechała za granicę. Remus też się gdzieś zaszył. Ja zostałam sama z tym wszystkim. Rodzice już nie żyli. Zdecydowałam się podjąć pracę w św. Mungu. Zerwałam kontakty ze wszystkimi. Musiałam, inaczej bym oszalała. Wiedziałam od Dumbledore’a, że Harry mieszka z siostrą Lilki. Chciałam go zabrać do siebie, ale uparł się, żeby został tam gdzie jest. W ten sposób straciłam kontakt z chrześniakiem. Zamieszkałam w małym mieszkaniu, a z ludźmi spotykałam się tylko w pracy. Miałam jednego narzeczonego, ale nie ułożyło się nam. To mnie tylko jeszcze bardziej zniechęciło do życia. W takiej egzystencji minęło mi dwanaście ciężkich lat. Pewnego lipcowego dnia dostałam list od dyrektora Dumbledor’a. Ciekawe skąd się dowiedział, gdzie mieszkam. Ale on zawsze wie wszystko. Poprosił mnie o spotkanie. Długo się zastanawiałam, ale w końcu zgodziłam się.

Koniec części pierwszej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mirabell
Miłośniczka Piesków



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 1838
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:18, 03 Lis 2005    Temat postu:

Opowiadanie nie ukrywając nie podoba mi się.
Temat oklepany, główna bohaterka to piękna, mądra uczennica, która mimo iż zostaje przydzielona do Gryffindoru ma uprzedzenia do Ślizgonów, poznaje Huncotów, zakochuje się w jednym z nich, każda z jej przyjaciółek znajduje chłopaka wśród w/w grupy chłopaków, a Remus chwali się wszem i wobec, że kochał się ze swoją dziwczyną, nie sądzisz, że istnieje takie coś, jak intymność? No, i wszyscy korzystają z miłości fizycznej?
Oczywiście jest OGROM błędów wszekiego rodzaju.
Rada - daj tekst dobrej becie i wklejaj porządne opowiadania.

_Gosia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mirabell dnia Sob 10:59, 06 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Sob 19:52, 04 Mar 2006    Temat postu:

Cześć! Może się zdziwicie co ja tu znowu robię, ale wklejam tą drugą część co napisałam. Wiem, mówiłam, że tego nie zrobię, ale po prostu muszę. Sumienie nie daje mi spokoju, że tyle pisałam, męczyłam się i nie opublikowałam. Moje opowiadanie, jak już wszyscy co czytali wiedzą, dąży do Happy Endu. Naturalnie, że czegoś takiego nie ma w prawdziwym świecie, ale ja to tak stworzyłam i niech to tak zostanie. Na początek pierwszy fragment drugiej części. Z góry dziękuje za wszystkie komentarze. Serdecznie pozdrawiam, kate.

P.S. Mam nadzieje, że wybaczycie mi śmierć ulubionej postaci niektórych z was, ale mi po pierwsze nie pasowała do całej koncepcji, a po drugie zwyczajnie za nią nie przepadam. To tyle.


III rok Hogwart

1. Powrót do życia i koniec nieszczęścia.

Aportowałam się na błoniach. Wszystkie wspomnienia odżyły. Powoli skierowałam się do zamku. Po drodze spotkałam Filcha, ale chyba mnie nie rozpoznał.
- Dzień dobry dyrektorze – grzecznie się przywitałam.
- Witaj Susan – entuzjastycznie się przywitał.
- W jakiej sprawie mnie wezwałeś? – zapytałam – bo chyba w dobrej.
- Och, nie martw się – zapewnił mnie – chociaż to co ci powiem w połowie jest złą wiadomością.
- Co się stało? – wyszeptałam.
- Zacznę od tej gorszej informacji – powiedział smutno – nasz mistrz eliksirów Severus Snape...
- Snape? – krzyknęłam.
- Ach, zapomniałem , że go znałaś – dodał – pojechał na misję zwiadowczą i niestety został zabity. Znaleźli go aurorzy. Wykryli, że zmarł od Avady Kedavry.
- Snape, nie żyję?! – bardziej stwierdziłam niż spytałam. Ale dyrektor tylko to chciał mi powiedzieć?
- Niestety – znów się odezwał – i tu pojawia się moja propozycja, chciałbym, abyś została przynajmniej w tym roku, nauczycielem od eliksirów.
- Ja? – niedowierzałam – nauczycielem?
- Tak – odpowiedział dyrektor – przecież jesteś uzdrowicielką, znasz się na eliksirach.
- To nie to samo co nauka dzieciaków – byłam zdezorientowana.
- Pomyśl Susan, chyba dobrze by ci zrobiło inne środowisko, chociaż na rok.
- No nie wiem – muszę przyznać, że propozycja jest kusząca, żeby odpocząć od Munga.
- Może pomoże ci fakt – dopowiedział dyrektor – że OPCM będzie uczył Remus Lupin.
- Remus będzie uczył? – niedowierzałam – naprawdę?
- Tak, już podpisał umowę.
- W takim razie zgadzam się – pewnie odpowiedziałam.
- Świetnie – ucieszył się – to podpisz umowę.
Złożyłam podpis.
- Remus jest w zamku – uśmiechnął się – możesz go odwiedzić. Susan, a co z Harrym?
- Jak to co?
- Powiesz mu prawdę o sobie? – niepewnie spytał dyrektor.
- Chyba tak. Nie chcę, by dowiedział się od kogoś obcego.
- Jak byś chciała porozmawiać, to mieszka na Pokątnej. Na początku wakacji nadmuchał swoją ciotkę Marge.
- Naprawdę? – zaśmiałam się.
- Tak – zrobił dziwną minę – a słyszałaś o Syriuszu Blacku?
- Tak, słyszałam – ostro odpowiedziałam.
- I co o tym sądzisz?
- Myślę – warknęłam – że powinni go złapać, bo morderca nie powinien chodzić po świecie.
- Naprawdę myślisz, że on ich zdradził?
- A pan dyrektor w to wątpi?
- Dla mnie to podejrzane – zaczął – żeby ktoś taki jak Syriusz, mógł kogoś zdradzić, a już w szczególności Jamesa.
- Wiem – odpowiedziałam – dla mnie też to było niemożliwe.
Dumbledore zamyślił się.
- To ja pójdę do Remusa.
- Tak, idź. – powiedział tylko.
Po dziesięciu minutach stałam pod gabinetem OPCM. Zapukałam.
- Proszę. – usłyszałam głos.
- Cześć Lunatyku. – Lunio podskoczył.
- Sue? To naprawdę ty?
- Tak, we własnej osobie.
Uściskaliśmy się.
- Tyle lat – Remus zamyślił się.
- Wydaje się to wręcz niemożliwe, że aż tyle – odpowiedziałam – ale ciszę się, że cię widzę.
Rozmawialiśmy bardzo długo. O naszych starych czasach, o Harrym, o Blacku. W końcu musiałam się deportować. W zamku zamieszkam dopiero za tydzień. Ten czas przeleciał mi jak z bicza strzelił. W okresie reszty wakacji ograniczałam się do rozmów z Remusem.
****
- No – zaczął ostatniego wieczora Lunatyk – już jutro rozpoczęcie roku.
- Tak – przytaknęłam – strasznie się denerwuje.
- Ja też – zrobił dziwną minę – Sue mogę cię o coś zapytać?
- Jasne – uśmiechnęłam się – pytaj bez obaw.
- Wiesz – zmieszał się – tak sobie myślałem, miałaś może jakąś wiadomość od Joanne?
- Ach, o to ci chodzi – zasmuciłam się – niestety nie.
- Szkoda – westchnął.
- Brakuje ci jej? – spojrzał na mnie.
- Tak – szepnął – nawet bardzo.
Przytuliłam go.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Pią 23:57, 10 Mar 2006    Temat postu:

2. Początek roku i koniec tajemnicy.

W niedziele siedziałam już razem z Remusem w Wielkiej Sali, gdy zaczęli wchodzić uczniowie. Nigdzie nie mogłam dostrzec Harry’ego. W końcu po przydzieleniu pierwszaków wstał Dumbledore.
- Witajcie moi drodzy po pierwsze wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, woźny Filch dodał kilka rzeczy, których nie można używać, a także mam przyjemność przedstawić trzech nowych nauczycieli. Profesor Kettleburn zrezygnował i nowym nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami zostaje Rubeus Hagrid (burza oklasków), obrony przed czarną magią będzie uczył Remus Lupin (umiarkowane brawa). Z wielką przykrością muszę was powiadomić o przedwczesnej śmierci profesora Severusa Snape’a, nowym nauczycielem od eliksirów będzie profesor Susan Lynch (brak braw). Nikt nie zaczął klaskać. Wszyscy byli wstrząśnięci śmiercią Snape’a.
- A teraz wcinajcie – dodał dyrektor.
Na sali panował nienaturalny spokój. Po skończonym jedzeniu Dumbledore ponownie wstał.
- Muszę was uprzedzić, że na terenie Hogwartu będą dementorzy, pewnie już przybyli – zaczął – nowym opiekunem Slytherinu zostaje profesor Vector.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Remus lekko mnie trącił i kiwnął głową. Nagle go zobaczyłam: czarnowłosy chłopiec w okularach szedł z rudowłosym kolegą i dziewczynką z burzą brązowych włosów. Istny James pomyślałam. Spojrzałam na plan zajęć, pierwszą lekcje z trzecim rokiem Gryfonów miałam dopiero we wtorek. Po chwili wstałam i wyszłam za Remusem. Przez większość nocy nie spałam. Byłam zdenerwowana przed pierwszą lekcją jutrzejszego dnia. Dobrze, że będą to pierwszoroczni. Na śniadaniu prawie nic nie zjadłam, chociaż Remus mnie namawiał. Po dziesięciu minutach szłam z duszą na ramieniu do lochów.
- Dzień dobry, będę was uczyć eliksirów. Nazywam się Susan Lynch – zaczęłam – najpierw sprawdzę obecność. No zaczęło się w miarę. później zadałam im eliksir i usiadłam za biurkiem. Wszyscy zabrali się do pracy. Gdy usłyszałam dzwonek, odetchnęłam z ulgą. Następną lekcje będę mieć dopiero dwie godziny po obiedzie.
- I co Sue, jak lekcja? – spytał Lunatyk, gdy usiadłam na krześle.
- Nawet dobrze – uśmiechnęłam się – szybko minęła, a twoja?
- Też – wyszczerzył zęby – siódmoklasiści byli nadzwyczaj spokojni.
- Z kim teraz masz? – spytałam z ciekawości.
- Trzeci rocznik Gryffindor – odpowiedział – czyli z Harrym.
- Tak.
***
- Witam was, nazywam się Remus Lupin, jak już zapewne wiecie.
Uczniowie uśmiechnęli się blado.
- Schowajcie książki do toreb – zaczął – weźcie różdżki i ustawcie się, wychodzimy.
Po drodze spotkali Irytka.
***
Nagle zauważyłam, że drzwi od pokoju nauczycielskiego otwierają się i wchodzi Lunatyk, a za nim klasa.
- Sue, może zostaniesz? – zapytał – będziemy przerabiać boginy. Mrugnął do mnie.
- Witajcie, nazywam się Susan Lynch – zwróciłam się do klasy.
- Dobrze – odezwał się Lupin – najpierw sprawdzę obecność.
Brązowowłosa dziewczynka okazała się Hermioną Granger, a rudowłosy chłopiec Ronem Weasleyem. Zagapiłam się na Harry’ego, aż Lunatyk musiał mnie szturchnąć. Lekcja minęła przyjemnie. Dzień zepsuł incydent na lekcji Hagrida. Zrobiło mi się go żal. Zajęcia z rocznikiem Harry’ego okazały się najlepsze. Tak minął pierwszy tydzień. Wiedziałam już, że wyznam prawdę chrześniakowi. Akurat dzisiaj Harry zostaje w zamku. Nie ma pozwolenia na wyjście do Hogsmeade. Zamierzam iść z nim do Dumbledore’a.
***
- Harry zaczekaj! – zawołałam – musimy porozmawiać. Idziemy do dyrektora.
- Zrobiłem coś? – przestraszył się.
- Nie – uśmiechnęłam się – uspokój się.
Podałam hasło i weszliśmy.
- Ach, to wy – ucieszył się właściciel szkoły.
- O czym pani chciała porozmawiać? – niewytrzymał syn Jamesa.
- Albusie zacznij – powiedziałam, byłam śmiertelnie przerażona tą rozmową.
- Harry od zawsze myślałeś, że jedyną twoją rodziną są Dursleyowie – chłopak wlepił w niego oczy – a to nieprawda. Siedzi koło ciebie twoja matka chrzestna. Młody Potter wydawał się zszokowany tą informacją. Rzucał spojrzenia to na dyrektora to na mnie.
- N-naprawdę? – wyjąkał – czemu mi nikt nie powiedział! – krzyknął po chwili.
- Ja zmusiłem Sue do tego – przyznał Dumbledore – ona chciała cię zabrać i wychować, ale ty byś był bardziej bezpieczny u Petunii, a jak byś się dowiedział o niej wcześniej to chciałbyś się z nią spotkać. Nie pozwalałem jej, aż do teraz.
- Naprawdę chciałaś mnie zabrać? – spytał cicho Harry.
- Tak – odpowiedziałam żarliwie – bardzo chciałam wychować syna Lily i Jamesa.
Harry rzucił mi się w ramiona, nie spodziewałam się tego, ale go przytuliłam. Tak naprawdę sądziłam, że się obrazi, zacznie krzyczeć, ale nie tego. Uświadomiłam sobie, że bardzo brakuje mu bliskiej osoby.
- Dziękuje – wychrypiałam ze wzruszenia – że się nie obraziłeś i nie odtrąciłeś mnie.
- To ja dziękuje, że istniejesz – mówił przez łzy – zawsze marzyłem o krewnym innym niż wuj i ciotka.
Długo rozmawialiśmy. Wytłumaczyłam mu, że o tym może ewentualnie dowiedzieć się jego dwójka przyjaciół. A także, że na lekcjach ma mówić do mnie jak do innych nauczycieli i że może odwiedzać mnie kiedy tylko chce.
Tej nocy spałam spokojnie i bez koszmarów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Pirwszoroczny



Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:34, 14 Mar 2006    Temat postu:

Oj,oj,oj
Nie będę ukrywała, że mi sie nie podoba. Temat oklepany jak nie wiem, nowa, matka chcrzestna Pottera, przyjaciółka Lily, dziewczyna Syriusza, piękna i wogóle... utrata cnoty przez panne Sue sprawiła, że wybunęłam śmiechem. Tak własciwie to czytając to niewiadomo czy śmiać się czy płakać. Czytałam to już wcześniej, nie zmusiłam sie wtedy do przeczytania całości, teraz spróbowałam, ale i tak mi się nie udało, kilka 9sporych fragmentów) ominęłam.
Styl jest dość dobry, przynajmniej według mnie, ale pomysł i główna bohaterka... Mary Sue.

Może ta nowa część, druga będzie lepsza. Ale np. ta rekacja młodego Pottera wydaje mi się w ogóle nie kanoniczna. Jednak pisz dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kate
Prefekt Naczelny



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a któż to wie?

PostWysłany: Pią 21:43, 23 Cze 2006    Temat postu:

3. Intruz w zamku!

Przez następne kilka tygodni Harry odwiedził mnie kilkakrotnie. Bardzo dobrze się rozumieliśmy. Ten chłopak był naprawdę podobny do Jamesa. Miał w nawyku dużo tych samych gestów. Dużymi krokami nadeszła noc duchów. Była wspaniała. Najlepszy był korowód zorganizowany przez duchy. Po wyjściu uczniów wszyscy nauczyciele jeszcze zostali. Rozmawiałam w najlepsze z Remusem, gdy wpadł jakiś gryfon. Krzyczał, by dyrektor z nim poszedł. Ja, Lunatyk i McGonagall też poszliśmy. Na miejscu ujrzeliśmy pocięty obraz Grubej Damy. Po chwili Irytek powiedział, że zrobił to Syriusz Black. Dumbledore rozkazał uczniom wrócić do Wielkiej Sali, a nam przeczesywać zamek. Poszłam z Remusem.
- Jak myślisz – spytałam po chwili milczenia. – Jest jeszcze w zamku?
- Na pewno nie – mówił wolno. – Zastanawiam się raczej jak tutaj wszedł.
- Sądzisz, że użył animagii? – przestraszyłam się, gdy o tym pomyślałam.
- Tak – odpowiedział – ale wiem też, że na pewno nie powiem o tym dyrektorowi.
- Jasne – wyszeptałam. – Rozumiem.
Po godzinie poszukiwań nikt nic nie znalazł. Mięliśmy wrócić do siebie. W nocy mi9ałam koszmary. Przez następne kilka dni w szkole rozmawiano prawie wyłącznie o Syriuszu Blacku. Harry z przyjaciółmi wypytywali mnie o to. Na kilku lekcjach zastąpiłam Remusa, bo była pełnia. Nie mogę ukrywać, byłam z tego powodu zadowolona, chociaż miałam wyrzuty sumienia z powodu jego wilkołactwa. Następnego dnia miał się odbyć mecz Gryfoni przeciw Puchonom. Od samego rana była straszna burza. Bałam się o chrześniaka. Gdy rozpoczął się mecz nie odrywałam od niego oczu. Po około czterdziestu minutach zaczął nurkować po znicz. Ucieszyłam się. Lecz nagle zrobiło się strasznie zimno. Po pewnej chwili widziałam jak Harry spada z miotły. Już chciałam użyć zaklęcia, gdy uprzedził mnie dyrektor. Był wściekły na dementorów, ale ja już biegłam do mojego chłopca. Z Ronem, Hermioną i Remusem spieszyliśmy się do skrzydła szpitalnego. Czarnowłosy ocknął się po kilku minutach. Od razu go przytuliłam. Nie mogłam powstrzymać płaczu.
- Tak się bałam, że coś ci się stało.
- Nic mi nie jest – próbował wyswobodzić się z moich ramion.
- Nie wybaczyłabym sobie, gdyby jednak było – dodała. – Zaraz zawołam panią Pomfrey.
- Nie za chwilę – poprosił.
- No dobrze – zgodziłam się – ale później grzecznie wypijesz to co ci da.
- Oczywiście – przytaknął. Co z meczem? Gdzie moja miotła?
I w ten sposób dowiedział się od przyjaciół, że mecz przegrali, a miotłę zdmuchnęło i jest połamana. Było mi przykro, ale nie miałam dość złota, żeby kupować takie drogie prezenty. Na końcu zostaliśmy sami i starałam się go pocieszyć. Z trochę lepszym humorem zasnął.

4. Tajemnica i prezenty.

Bardzo się ucieszyłam, gdy Remus powiedział mi, że nauczy młodego Pottera zaklęcia Patronusa.
- Dziękuję – musiałam podziękować.
- Nie ma za co – machnął ręką. – Przecież jest synem także moich przyjaciół.
Uśmiechnęłam się do niego. Jakiś czas przed świętami był wypad do Hogsmeade. Nie widziałam nigdzie Harry’ego, pewnie był w wieży. Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałam się, że był w wiosce i podsłuchał pewną rozmowę.
W końcu nastały święta. Dostałam kilka prezentów. Od profesor McGonagall dowiedziałam się, że Harry dostał „Błyskawicę”. Wytłumaczyła mi, że podejrzewa, że wysłał ją Black. Powiedziała także, że miotła będzie sprawdzana, bo może się okazać, że rzucono na nią jakąś klątwę. Dla mnie to było niedorzeczne, bo jak człowiek ścigany przez wszystkich mógł kupić miotłę. Nie powiedziałam jednak tego na głos. Zauważyłam, że Harry i Ron nie odzywają się do Hermiony. Pewnie z powodu miotły, w końcu to ona powiadomiła wicedyrektorkę. Lunatyk opowiadał mi, że Harry coraz lepiej sobie radzi z wyczarowaniem patronusa.
W podobnym trybie do Hogwartu zawitał luty. Mecz przeciwko Krukonom był coraz bliżej. Znów zaczęłam się denerwować, po tym co ostatnio stało się na meczu.
- Uspokój się Sue – Lunatyk mnie pocieszał. – Wszystko będzie dobrze, dementorzy na pewno się nie pojawią, a jeśli nawet to myślę, że Harry poradzi sobie z nimi.
- Wiem, że nic nie ma prawa się stać – zaczęłam – ale to co się ostatnio stało...
- Sue! – krzyknął. – To na pewno się nie powtórzy. Uspokój się.
- Uspokoję się dopiero wtedy – wyszeptałam – gdy złapią Blacka i nie będzie już dementorów.
- To na pewno niedługo nastąpi – zapewnił mnie. – Chodź na śniadanie. Chyba nie chcesz się spóźnić na mecz?
- Jasne, że nie – wyszczerzyłam zęby. – Idziemy.
Dzisiaj na szczęście pogoda była znakomita. Był bezchmurny, zimny dzień, wiał lekki wietrzyk.
Po kilku minutach gryfoni prowadzili. Byłam pełna podziwu dla chrześniaka. Wyczyniał najróżniejsze rzeczy na „Błyskawicy”. Śmiało mogłam powiedzieć, że jest tak dobry jak James, jeśli nie lepszy. Gdy zobaczyłam dementorów, przeraziłam się. Dopiero, gdy Harry wystrzelił patronusa, zorientowałam się, że to uczniowie w dodatku ślizgoni. Miałam ochotę przetrzepać im skórę, ale w tej chwili mój mały szukający złapał znicza. Byłam bardzo dumna z niego. Gdy uczniowie zaczęli się zbierać, zaproponowałam spacer Remusowi.

- Jesteś świetnym nauczycielem – powiedziałam.
- Ja? – zdziwił się. – Czemu tak mówisz?
- W końcu Harry wyczarował Patronusa – odpowiedziałam.
- Ach, o to ci chodzi – w końcu zrozumiał. – A widziałaś jaki miał kształt?
- Jelenia.
- Rogacza – poprawił mnie.
Obydwoje pogrążyliśmy się we wspomnieniach.
***
Wczorajsza noc przyniosła straszne wiadomości. Syriusz Black włamał się do wieży Gryfonów i pociął zasłony w łóżku Rona. Zrobiło mi się go przykro. Wyglądał strasznie jak go zobaczyłam. Bardzo polubiłam tego rudzielca tak jak i Hermionę. Teraz wystraszyłam się nie na żarty.
Kilka dni później Remus opowiedział mi o zdarzeniu, które było związane z Harrym. Okazało się, że był nielegalnie w wiosce. Muszę przyznać, że zdenerwowałam się na niego. Zobaczyłam też po wielu latach Mapę Huncwotów. Humoru nie poprawiała mi też decyzja Ministerstwa Magii. Hipogryf Hagrida ma być uśmiercony.
Dużymi krokami nadchodził mecz quidditcha. Teraz denerwowałam się tym czy Gryffindor wygra. Tak jak za dawnych lat w szkole.
Mecz rozpoczął się pomyślnie dla Gryfonów. Po kilkunastu minutach przewaga była większa. W pewnej chwili myślałam, że Harry złapie znicza, ale Malfoy go zatrzymał. Jednak po kilku minutach złapał. Widziałam jaką radość mu to sprawiło, gdy splątany z resztą drużyny zlatywał na ziemię. Byłam z niego niebywale dumna, gdy Oliver Wood - kapitan i obrońca – podał puchar Harry’emu.
Niestety co dobre szybko się kończy. Nad szkołą zawisły czarne chmury dla uczniów. Egzaminy. Ja też nie miałam spokoju. Musiałam przygotować, a później sprawdzić wszystkie prace. Następnego dnia myślałam, że będę mieć chociaż jedna chwilę wolną, gdy niespodziewanie z kominka rozległ się zdenerwowany głos Remusa. Biedaczek był bardzo słaby, bo dopiero skończyła się pełnia.
- O co chodzi? – spytałam po przybyciu do jego gabinetu.
- Jak zawsze w wolnej chwili – zaczął – przeglądałem mapę i zauważyłem Harry’ego z przyjaciółmi jak idą do chatki Hagrida.
- I nikt ich nie zobaczył? – zdziwiłam się.
- Przecież ma pelerynę niewidkę Jamesa.
- Aha.
- Ale nie o to chodzi – głos mu się załamał. – Jak wracali pojawił się ktoś jeszcze...
- Kto? – zapytałam przerażona.
- Sama zobacz – wskazał palcem.
Zerknęłam i zamarłam.
- Syriusz Black? – ledwie wykrztusiłam.
- I nie tylko on – dodał. – Zobacz – wskazał ponownie.
- Peter Pettigrew?! – krzyknęłam – Skąd on się tam wziął? Przecież powinien nie żyć.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział. – Chodź musimy tam iść.
Pociągnął mnie za rękę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aśka/Jaśka
Gość






PostWysłany: Wto 21:54, 11 Lip 2006    Temat postu:

Jakie to fajnie i mądre opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!
_______________________________________________________________

Trudno jest kochać.....jeszcze trudniej być kochanym...:Sad(((
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gryfońskie Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin