Autor Wiadomość
Nelusia
PostWysłany: Pon 20:43, 30 Paź 2006    Temat postu:

Skomentnuję jak przeczytam i zbetuję.
Czekałam wczoraj na tekst, ale chyba nic nie doszło, sprawdzę jeszcze.

Czyli rezerwuję miejsce! Wink
Scarlet_witch
PostWysłany: Pon 19:14, 30 Paź 2006    Temat postu:

Mnie tu wciąga a nagle koniec. Też chcę więcej! Smile
Iguanka.
PostWysłany: Pon 18:07, 30 Paź 2006    Temat postu:

Ach jej!
<dusi się>
Mirtel, ty to umiesz mi sprawić przyjemność! Jacklyn, ua! Mówiłaś, że będziesz cos w ten deseń tworzyć, ale to... Kwik! ja chcę, ja żądam c.d.!
Sa pewne błędy i niejasności, ale to zboczenie bety. Wink
Na razie będę tylko się cieszyć prezentem.
<cieszy się>

Bet nie było. Sprawdzić miała Nelusia, ale mi się przepisywać w weekend nie chciało. A kiedyś je poprawię. Kiedyś.
Mirtel
PostWysłany: Pon 18:00, 30 Paź 2006    Temat postu: Hel

Dla Iguanki i Dramaty na urodziny.
A napisane dzięki Alexowi i Unie.


Hel


Naszyjnik nie był wystawny. Maleńka postać ze skrzydłami w kształcie łez na delikatnym srebrnym łańcuszku. Niekiedy ofiarowywano jej o wiele bardziej luksusową biżuterię, ze szczerego złota lub z rzadko spotykanymi kamieniami szlachetnymi, lecz za każdym razem odmawiała. Ten wisiorek był najcenniejszą rzeczą jaką posiadała. Dopóki nie pojawiła się Jacklyn.
Patrząc na nią, widziała jego odbicie. Nigdy nie powiedziała kim jest jej ojciec. Często o to pytała, lecz nie chciałaby poznała odpowiedź. Naszyjnik powinien wystarczyć.

***

Czuła na sobie spojrzenia wielu mężczyzn. Różniła się od innych dziewczyn. Ciemne oczy i włosy w Hel były rzadkością. Częściej były już spotykane w Tortudze, lecz tu – w drugim i ostatnim porcie pirackim „królowały” dziewczęta o jasnych włosach.
Jej matka była jedną z nich. Błękitne oczy, złote włosy i uśmiech kobiet, którą stać na wszystko. Na pierwszy rzut oka wyglądała na pewną siebie. Jednak tak naprawdę Kate Mayer poznała jedynie ona. Jej mama była spokojna i nie lubiła się kłócić, czego nie można było powiedzieć o niej.
Wszczynała sprzeczki, ale tylko na jeden temat. Chciała poznać przynajmniej imię swojego ojca. Wiedziała o nim tylko dwie rzeczy. Do Helu zawitał dwa razy. Za pierwszym dał mamie naszyjnik, za drugim – ją. Potem odszedł
Gdy miała pięć lat mama obiecała, że da jej ten naszyjnik na piętnaste urodziny. Dotrzymała obietnicy. Następnego dnia zniszczono Hel.

***

Słońce prażyło niemiłosiernie. Otworzyła oczy, lecz zobaczyła jedynie jasność. Dopiero po chwili ujrzała błękit nieba.
- Gorzej być nie mogło – niewysoka blondynka o trójkątnej twarzy rozejrzała się bezradnie. – Utknęłyśmy pośrodku morza Karaibskiego i raczej nikt nas nie uratuje.
Wstała, poprawiając suknie i przechodząc na przód łódki.
- Jacklyn, co ty wyrabiasz? – mruknęła wysoka dziewczyna siedząca obok Susan. Odgarnęła rude włosy z czoła i spojrzała na przyjaciółkę.
- Hel nadal płonie – powiedziała, wpatrując się w dym unoszący się na zachodzie.
- Może to pogorzelisko się dopala? – spytała nieśmiało Susan.
- Wątpię, walki nadal trwają – Jacklyn wróciła na swoje miejsce, naprzeciwko Viktorii.
- Czyli dalej dryfujemy? – zapytała retorycznie ruda, wyprostowując się.
- możemy spróbować dopłynąć do Tortugi. Może w drodze napotkamy jakiś statek.
- Płynący tam? Chyba żartu...
- Dziewczyny... – Susan wstała i wskazała na południe drżącą ręką – Chyba nadchodzi nasz ratunek.
W ich stronę płynął statek z czarnymi żaglami.

***

- Co wy tutaj, do cholery, robicie?!
Viktoria przepchnęła się przed Susan i, podbierając się pod boki, spojrzała pewnie w górę.
- Dajcie coś do jedzenia, a wam powiemy!
Jeden z piratów spojrzał do tyłu. Po chwili znów popatrzył na dziewczyny.
- Mamy rum... – zaczął niepewnie.
- Mi to pasuje - krzyknęła Jacklyn, uśmiechając się do reszty – zrzućcie drabinkę!

***

- Teraz powiecie – jeden z piratów, nazywany przez resztę Gibbs oparł się o burtę i spojrzał pewnie w oczy Viktorii.
- Anglicy odważyli się zaatakować Hel. Wszyscy rzucili się do broni. Walki najwyraźniej nadal trwają – Susan wskazała ręką w stronę dymu.
- Kiedy to się stał?
- Wczorajszego wieczoru.
- A wy niby jakim cudem się uratowałyście? – Marty popatrzył na nie z zaciekaniem zmieszanym z lekką pogardą, pochodząc bliżej.
Viktoria spojrzała się na niego ze zdziwieniem, lecz szybko podniosła wzrok na Gibbs’a.
- Uratowała nas matka Jackie – wskazała podbródkiem na brunetkę siedzącą na schodach prowadzących na przednią część statku.
- Niby jak.
- Oj, czy to ważne? – brunetka wstała raptownie i podeszła do reszty dziewczyn – Nie macie po co płynąc do portu. Chyba, że koniecznie chcecie dać się złapać Anglikom. Zdążycie jeszcze zawrócić do Tortugi.
- A wy? – czarnoskóry mężczyzna stojący naprzeciwko Susan uśmiechnął się zachłannie.
- To chyba jasne. Wysadzicie nas tam.
- Niby czemu?
- No właśnie.
Odwróciły się w kierunku rufy statku. O barierkę stał oparty wysoki mężczyzna. Do tej pory żadna z nich nie zauważyła go.
- Biorę go. – szepnęła Viktoria.
- Ani mi się waż. I tak mamy wystarczające kłopoty- odszepnęła Jackie stając obok przyjaciółki i patrząc się na pirata i pewnie, choć czuła, że serce podchodzi jej do gardła.
- Nasza łódka jeszcze tu jest. Możecie nas zostawić, a my dopłyniemy do najbliższego portu. A wtedy na pewną zechcą z nami porozmawiać. Kobiety nie potrafią trzymać języka za zębami, nieprawdaż?
Zdawała sobie sprawę, że mówi bzdury. Mogliby zniszczyć tą łódkę lub w najgorszym razie, zastrzelić je. Ale warto było spróbować.
Zmierzył ją dokładnie wzrokiem. Odepchnął się od barierki i, charakterystycznym krokiem, ruszył w jej stronę. Za jej plecami Susan stłumiła śmiech.
Ukłonił się przed nią i zdjął kapelusz.
- Kapitan Jack Sparrow do usług. Rumu? – powiedział z naciskiem na tytuł i wyciągając zza siebie butelkę z bursztynowym płynem.
- Jackline Mayer. Chętnie.
Wyrwała karafkę z alkoholem i pociągnęła z gwintu.
- Zawsze podziwiałam twoją zdolność picia rumu – powiedziała Viktoria, gdy brunetka odsunęła flaszkę od ust – A teraz dawaj.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group