Autor Wiadomość
yadire
PostWysłany: Śro 19:01, 05 Lip 2006    Temat postu:

Tonks?
Nie...

Do samej Tonks jako dziewczyny Remusa u Rowling nic nie mam, ale mój Remus zdecydowanie różni się od rowlingowskiego, zwłaszcza z szóstki.
Mój Remus jest w gruncie rzeczy samolubnym egocentrykiem i indywidualistą, który "ucieka" od Ginny bo myśli, że ona go nie zaakceptuje. Owszem, poczuwa się do tego, że jest ojcem i matce tego dziecka będzie pomagał, kto wie, może nawet ją kocha.
Ale rodzina jest - na razie przynajmniej - dla niego po prostu obciążeniem. Myślę, że on za długo był sam, zeby teraz zostać głową rodziny.

A w tej konwencji dla Tonks po protu nie ma miejsca.
Poza tym wydaje mi się, że kiedy to pisałam, nie znałam jeszcze treści szóstego tomu.

Uch, się zmachałam.
pomyluna
PostWysłany: Wto 9:26, 04 Lip 2006    Temat postu:

Ech, nie powiem, zamurowało mnie i to porządnie. Najdziwniejsza jest chyba Ginny jako matka. Nie, to jest po prostu zupełnie nieprawdopodobne. I jeszcze to zauroczenie Lilką... A gdzie w tym całym poplątańcu jest Tonks????? Ja bym zmieniła Ginny na Nimfadorę.
Blackowl
PostWysłany: Sob 21:50, 13 Maj 2006    Temat postu:

A mi się wydaje, ze fakt, że to jets Ginny jest dosc ważny.
Ginny może przypominać Remusowi Lily. Jest do niej raczej fizycznie podobna, i to ją moze w tym wszystkim boleć. To że Remus moze myślec o niej jako substytucie ukochanej. Wiecie, nie doskonała kopia, ale lepsza taka niz żadna.
Podobało mi sie raczej, aczkolwiek dziwnie mi.
Luniasta
PostWysłany: Sob 15:08, 13 Maj 2006    Temat postu:

Właśnie, czemu to musi być Ginny? To mogła być dowolna Krysia Kowalska, a jest Ginny Weasley, co drastycznie zmniejsza prawdopodobieństwo. Zwlaszcza, że nie jest niezbędne dla fabuły, aby to była Ginny, prawda? Wink

Cytat:
Na pewno jest bezpieczny, skoro sam dyrektor się nim zajął. Przecież on tak dobrze wie, jak poukładać innym życie!

Jakaż gorycz z tego bije!

Remus, który wie, że go podejrzewają jest uroczy Wink

Ogólnie podobało mi się, takie nostalgiczne, smutne, ale ciepłe w gruncie rzeczy. Chociaż w pewnych momentach absolutnie niejasne. Czemu Ginny nie jest go pewna, skoro Lily (tutaj chyba obiekt jego westchnień z młodości) od bardzo dawna nie żyje? Za czyją niby śmierć jest zdaniem jego przyjaciół odpowiedzialny Remus? I to "nie jestem Peterem" wyapda dosyć... no wiesz Wink Ostatecznie oskarżano go o coś, czemu winien był Peter Razz
Iguanka.
PostWysłany: Sob 14:58, 13 Maj 2006    Temat postu:

Uuuaaaaaa!
<rzuca się miziać Diruś>
Ty wiesz, co ja myślę o tym ficku. Wiesz, że ja się przy nim rozpływam i że "wołam jeszcze, jeszcze, jeszcze". Wiesz, że twój Remus w wielu sprawach zgadza się z moim i że jedyne, co mi zgrzyta, to pairing. Ale wybaczam. Bo to jest tak rozczulające, że się nie zwraca uwagi.
<kłania się, zdając sobie sprawę z nieudolności komentarza>
yadire
PostWysłany: Pią 19:01, 12 Maj 2006    Temat postu: [z] Pamiętnik

Uprzedzam lojalnie:
I. Pairing dziwny.
II. Akcji tu nie ma.
III. Występuje pamiętnik - ha! Jakież odkrywcze!
Stanęło do pojedynku na Lunatycznym.
Dobrnąłeś, Drogi Czytelniku, aż tu? To już musisz przeczytać.
diruś.


- Co to jest?
Remus z trudem oderwał wzrok od małych nóżek wywijających beztrosko w powietrzu. Zdążył zobaczyć zniszczony zeszyt oprawiony w skórzaną okładkę, zanim radosne gulgotanie nie odwróciło jego uwagi.
- Może jakiś stary notes? – rzucił. - Mogłabyś mi pomóc z tą pieluchą?
Zużyta pieluszka wylądowała w koszu na śmieci, a dziecko z gołą pupą popędziło na czworaka na drugi koniec pokoju.
- Droga pani – uśmiechnął się Remus, patrząc na dziecko z czułością. – Może mi pani wytłumaczyć, dlaczego nasza córka biega po domu z gołym tyłkiem?
- Nie słyszał pan psor, że ostatnio rozwiązłość wśród najmłodszych jest bardzo… rozwiązła?
Mężczyzna pociągnął uśmiechniętą kobietę za jeden z rudych warkoczy i ruszył po córkę, która capnęła zeszyt w skórzanej oprawce.
- Czas zaprowadzić porządek w tym waszym Avalonie.
Dziewczynka odziedziczyła po matce zarówno kolor włosów, jak i temperament. Teraz głośno sprzeciwiała się ojcowskiej próbie „zaprowadzenia porządku”.
Virginia Weasley, od ośmiu miesięcy szczęśliwa matka, zajęła się zeszytem, który jej pociecha próbowała ugryźć. Próby te, może ze względu na niezbyt okazały stan uzębienia, spełzły na niczym.
- Zobaczymy. - Otworzyła notes, a Remus zajął się zakładaniem czystej pieluszki. – Nie tak, chwyć ją za nogi i trochę unieś. Nie, nic jej się nie stanie…

Pierwszy dzień szkoły
Ostatni rok…
Tak długo wyczekiwany, tyle niesie ze sobą nadziei. Jakby to tak ładnie powiedzieć – rok wielkich zmian!
Boję się. Nie chcę opuszczać tego kawałka świata, który poznawałem przez ostatnie lata. Nie chcę rozstawać się z tymi, którzy stali się moimi przyjaciółmi. Nie chcę zaczynać życia od nowa, skoro już raz udało mi się je jako tako poukładać.
Co ja mogę robić? Powiedzmy sobie szczerze – nic. Nawet najlepsze kwalifikacje nie eliminują t e go. Może Dumbledore byłby w stanie mnie zatrudnić, ale przecież szczytem moich marzeń nie jest posada nauczyciela. Nawet w Hogwarcie.


- Ty pisałeś pamiętnik?!
Remus uporał się z pieluszką i teraz grał z małą w łapki. Przerwał zabawę, spojrzał na Ginny. W jej brązowych oczach dostrzegł zdumienie.
- Lubiłem pisać – powiedział, biorąc dziewczynkę na ręce. - Nadal lubię, choć teraz nie mam tyle czasu… - dodał ciszej, widząc, że dziecko usypia w jego ramionach.
Ginny bezszelestnie wyszła z pokoju. Niech ci dwoje spędzają ze sobą jak najwięcej czasu. Póki jeszcze mogą.

1 listopada 1981
Mroczny znak. Kolejny Mroczny Znak. I mały Harry... I to spojrzenie Syriusza, Dumbledore’a. Wiem, o czym myślą. Myślą, że to ja. Że to ja ich zabiłem. Że ja współpracuję z… z nim. Co oni myślą? Że ja nie wiem? Że się nie domyślam?
Nie jestem Peterem! Mi nie trzeba mówić prosto w oczy! Umiem czytać między wierszami…


Chłopca nie było na pogrzebie. Nie wiem, gdzie jest. Nikt nie wie. Na pewno jest bezpieczny, skoro sam dyrektor się nim zajął. Przecież on tak dobrze wie, jak poukładać innym życie!


Patrzę na nasze zdjęcie z siódmej klasy. Beztroscy, młodzi, pełni entuzjazmu. Syriusz z tą jego wyniosłą pozą. Peter chowający się na rogu, jak zwykle nieśmiały. James i Lily…
I co z tego zostało?
Syriusz w Azkabanie, morderca. Peter nie żyje. James i Lily… I ja. Samotny, nie wierzący w nic, zrezygnowany.
Jeśli to dopiero początek, co będzie później? Jaki będzie koniec?


Kartki pożółkły, nie wszędzie dało się odczytać wyraźne pismo Remusa, litery się zamazywały. Spomiędzy kart wypadło stare, czarno białe zdjęcie. Ginny szczupłym palcem dotknęła przystojnej, lecz zmęczonej twarzy bruneta siedzącego obok Lily. Ich włosy rozwiewał wiatr.
Poczuła, że usiadł obok. Zajrzał jej przez ramię. Długo milczeli.
Na jej dłoń spadła łza. Nawet nie poczuła, jak stoczyła się po policzku.
- To ona mi wtedy pomogła – szepnął Remus.
Ginny nie musiała na niego patrzeć. Wiedziała, o kim mówił.
- Wieczory spędzane z nią na rozmowie to… James nawet nie wiedział, jakie miał szczęście.
- A teraz? Myślisz czasem o niej? – zapytała cicho, bojąc się odpowiedzi. Nadal nie była go pewna.
Kolejna długa chwila milczenia.
Wstał. Wziął zeszyt z jej kolan, zamknął i położył na podłodze. Objął ją i przytulił. Szepnął do ucha.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Położyła mu głowę ramieniu. Usnęła.

Obudził ją krzyk dziecka.
- Ty idź – mruknęła w poduszkę.
Krzyk nie ustawał. Podniosła głowę i zobaczyła, że miejsce obok niej jest puste. Tej nocy na pewno nikt tam nie spał.
Na zewnątrz panowały jeszcze ciemności. Gwiazdy mrugały do niej radośnie. Niebo rozjaśniał księżyc w pełnej krasie.
Zauważyła kartkę leżącą na posłanej kołdrze.

Wrócę.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group