Autor Wiadomość
Nelusia
PostWysłany: Śro 15:13, 15 Lut 2006    Temat postu:

Piękne! Bardzo smutne, tylko szkoda, że nie wiadomo o kogo chodzi. Lome jak zwykle odwaliła kawał dobrej roboty... Widzę, że i tu ją chwalę.
Miniaturka bardzo nastrojowa. Szkoda mi tego aurora. Skojarzyła mi się trochę z moim "Zapachem deszczu". Kiedyś wkleję, ale do Zakazanego, bo to erotyk. Bo utrzymane w podobnych klimatach. I też żal mi mojego bohatera.

Podoba mi się, Scarlet, pisz dalej

Nel
Scarlet_witch
PostWysłany: Wto 21:45, 14 Lut 2006    Temat postu:

Dzięki, naprawdę mi miło, bo czekałam długo na jakiegoś komenta Wink.
Ta miniatura pisana była spontanicznie, i należy do tych, których się nie kończy. Ale kto wie, może mnie natchnie. A brak błędów zawdzięczam Narlome Wink.
Elennial
PostWysłany: Wto 13:57, 14 Lut 2006    Temat postu:

O nikim z kanonu. Nie wiadomo nawet, co to za postacie... Brak imion. Intrygujące. Hmm...
Nie powiem, ciekawe to, nawet bardzo. I orginalne. Nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem.
Auror i jego ukochana, która stałą się śmierciożercą. Czy to było by możliwe? Wydaje się trochę nieprawdopodobne, ale nie wnikam.
Całość, jako miniatura wyszła wręcz idealnie - duże stężenie emocji, wspaniale ujęte uczucia. Niemal mistrzostwo gatunku.
Widać doskonale tragizm tego rozstania. I wielki ból, który mu towarzyszył. Smutna historia. Skałania do zastanowienia. Aż chciałoby się jakoś rozwinąć ten wątek - coś dopisać, coś wyjaśnić.
Może zrobisz to? (:
Błędów nie uświadczyłam. Wielki plus.
Ogólnie: jestem pod wrażeniam, naprawdę świetny tekst.
Gratuluję i zachęcam do dalszych prac.

Pozdrawiam.
Scarlet_witch
PostWysłany: Sob 0:44, 04 Lut 2006    Temat postu: Niepojęte (zakończone)

Pierwsza miniatura, opublikowana w życiu. Co ja robie...No ale dobra.
Dziękuje Jeanette, za pierwszy komentarz Smile.


Otwierając drzwi, wpuściła nieco światła, które sączyło się z korytarza i przebiło mrok w małym pokoiku, do którego weszła. Czekał na nią.
Siedział w tym samym fotelu co tydzień temu, wpatrując się w przestrzeń pustym wzrokiem. Palił papierosa, udając spokojnego. W drugiej ręce trzymał różdżkę, jakby obawiał się, że za chwilę ktoś go zaatakuje.
Myśli, że zaraz tu wpadną, gotowi go zabić. Jakby ta różdżka mu w czymś pomogła… Nie ufa mi. Ale miał nadzieję, że wrócę i będę prosić o wybaczenie. Dlatego tu siedzi…
Weszła jak tydzień temu, zupełnie spokojna, zimna. Nie poznaję jej. Może nigdy jej nie poznałem?
Zamknęła za sobą drzwi, bardzo cicho, chociaż wiedziała, że w mieszkaniu nie ma nikogo, kogo mogłaby obudzić. Utkwiła w mężczyźnie spojrzenie niebieskich oczu, gotowych zmrozić przeciwnika chłodem, jaki z nich bił. Chociaż ta iskra…
Próbuje udawać twardą. Wiem, po co tu przyszłaś, o tak. Ale nie zrobisz tego. Ja będę musiał to zrobić. A ja się nie zawaham.
Udaje spokojnego, ale w środku…
Kolejny raz, kolejny raz to zrobiła! Czy odebrała dziś komuś życie? Czy torturowała? Zadawała niewyobrażalny ból? Przejmowała nad kimś kontrolę?

Nie dostrzegł w niej żadnych oznak skruchy czy żalu.
Nie zamierza mnie przeprosić, nie zamierza tego rzucić… Straciłem ją.
Chciała wejść szybko do sypialni i zrobić to, co powinna.
Jednak cały czas go kocham. Czy i on mnie jeszcze kocha?
Zawahała się.
Podeszła szybkim, pewnym krokiem do mężczyzny.
Nie…
Powoli zsunęła kaptur z głowy, uwalniając grzywę czarnych loków. Wiedziała, że je uwielbia.
Kocham w niej wszystko oprócz duszy, która kiedyś tak czysta i dobra, tak mi ukochana, teraz była… Czarna. Jak jej długa szata i jak jej Pan, ich Pan.
Usiadła mu na kolanach, przybliżając swą twarz do jego.
Chcę go pocałować, ostatni raz. Jest przerażony, czy jestem aż tak straszna w jego oczach? Czemu nie może mnie zrozumieć?
Chciała go uspokoić, powiedzieć, że wszystko jest w porządku.
Ale nie jest i nie będzie. Lecz czasami kłamstwo jest lepsze od prawdy.
Jednak milczała. Przeszył ją brązowym spojrzeniem pełnym wyrzutu, gniewu i żalu.
Kobieta zdobyła się na nieśmiały pocałunek.
Nie odtrącaj mnie.
Jej usta, tak słodkie - czy mogły wymówić słowa, mordercze słowa?
Jej ręce trzymały narzędzie, które nie miało i nie ma służyć do krzywdzenia innych.

Mężczyzna nie był w stanie jej teraz odepchnąć. Toczył walkę w swym umyśle. Nie chciał jej przegrać, ale jednocześnie bał się wygranej.
Pocałunek stawał się coraz śmielszy. Potrzebowała go, tu i teraz. Pragnęła jego bliskości. Lecz jego wargi prawie się nie poruszały. Był jakby nieobecny. On jej nie całował, to ona całowała jego.
Siedzi sztywno, nawet mnie nie objął. Cały czas trzyma tę cholerną różdżkę.
Próbowała powstrzymać łzy, jakie chciały popłynąć strumieniem po jej policzkach. Łzy rozpaczy, bezsilności, ale i gniewu. Odsunęła się od niego gwałtownie i przez chwilę, która im zdawała się wiecznością, patrzyli na siebie. Przyświecało im słabe światło księżyca.
Nie zasłonił firan, bał się zupełnej ciemności.
Nie potrafię udawać, że wszystko jest w porządku. Odeszła do innego świata, teraz dzieli nas niemal wszystko.
W uczucie miłości wtargnęły prawie wszystkie inne, negatywne uczucia. Nie było w nich nienawiści.
Mam odejść, czuję to. Nic już nie zrobię. Chyba że teraz wyrzeknę się jego. Wyrzeknę się ich wszystkich. Ale ja wiem, że nie mogę. Za późno, nie ma ratunku.
Zsunęła się z jego kolan powoli, prawie niechętnie. Poczuł, że musi coś powiedzieć. Wygrał walkę.
- Odejdź… Proszę cię, odejdź i nie wracaj – głos mu lekko zadrżał, ale nie żałował swoich słów.
Nie mam wyjścia. Nie ma dla nas ratunku.
Chociaż przeczuwała, że to się stanie, nie mogła uwierzyć, że to powiedział.
Żegnaj. Ukochana aurora, która stała się śmierciożercą, nie może liczyć na nic więcej, jak przyzwolenie odejścia. Bo śmierciożerca i auror to niepojęte, absurdalne.
Ty po jednej stronie, ja po drugiej. Nie możemy. Żegnaj, ukochany. Powinnam podziękować, że nie wydałeś mnie dementorom…

W kilka sekund znalazła się w sypialni. Łzy kapały na ubrania, które chowała pospiesznie do torby. Odeszła w milczeniu. Nawet nie obejrzała się na mężczyznę w fotelu, kiedy wychodziła.
Żegnaj. Powinienem podziękować, że nie przyszłaś tutaj ze swoimi kumplami. Mieliby jednego aurora z głowy. Bo czy coś dla ciebie znaczyłem?
Mężczyzna siedział w fotelu tak długo, aż promienie słoneczne zaczęły wdzierać się do mieszkania przez okno.
Żegnaj… Cóż za straszne słowo.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group